Przychodzi zakonnica do seksuologa...
W "Panu od seksu" Starowicz obszernie opowiada o swoich licznych pacjentach, tym bardziej, że przyjmował już w gabinecie przedstawicieli chyba wszystkich grup społecznych i zawodowych - bogatych biznesmenów (jeden z nich oferował za leczenie seksuologowi wypożyczenie swojej kochanki na dwa miesiące), nauczycieli, lekarzy, pracowników biur i robotników, pracowników tajnych służb ("nigdy nie rozmawiają o swojej pracy, mają obsesyjne nastawienie do tajności wizyt i dokumentacji chorobowej") czy dyplomatów.
"Miewałem nawet takich pacjentów, którzy - wydawałoby się - u seksuologa nie muszą szukać pomocy. Zakonnica w habicie w poczekalni przed gabinetem seksuologa to wcale nie jest taki egzotyczny widok, jak by się mogło wydawać. Najczęściej i księża, i zakonnice pojawiali się u mnie w cywilu, ale habit wcale nie zaskakiwał. Większość problemów sióstr i księży wynikała z życia w celibacie. Przychodziła więc zakonnica i prosiła o pomoc, bo libido sprawiało jej problemy i odczuwała trudne do opanowania podniecenie. [...] Ksiądz pozostawał w związku i nie miał zamiaru go kończyć - chciał współżyć z kochanką, wiódł podwójne życie i było mu z tym dobrze. Tymczasem dopadały go typowe męskie problemy - przedwczesny wytrysk albo zaburzenia erekcji. Próbowaliśmy coś na to poradzić, często skutecznie. Czasami trudno było im żyć w dwóch światach, ale jeszcze trudniej było się rozstać z jednym z nich. Niektórzy przychodzili do mnie, bo chcieli się po prostu wygadać, a nigdzie indziej nie mogli".