Porno do pośmiania się?
Granica między wielkością i śmiesznością (także w sensie dosłownym) jest naprawdę nieduża i mam wrażenie, że autorka nader często tę granicę przekracza. W rezultacie dostajemy opisy pełne szczegółów, szczytowań i jęków. Nie pozostawiają pola wyobraźni. Naturalistyczne do bólu. Śmieszne w brzmieniu, chwilami nawet bardzo zabawne. Polecam głośne odczytywanie co pikantniejszych kawałków. Ale chyba porno z dziedziny BDSM nie czyta się po to, by się pośmiać?
Historia miłosna opisana w ten sposób wzięła się z przekonania, że miłość i pożądanie nie sprowadza się tylko do romantycznych uniesień, ale także do gotowości na uległość, poddanie się kontroli, czy wręcz zgody na ból na granicy rozkoszy. Ewentualnie rozkosz na granicy bólu. Bohaterka pozwala się wiązać, uderzać szpicrutą, gładko wchodzi w role uległej i odkrywa, że bardzo jej się to podoba. Przynajmniej do czasu.