Jak się okazuje starcie teorii z praktyką może być ciekawe i emocjonujące. Także na niwie literatury, gdy naprzeciwko siebie stają przeciwnicy uzbrojeni po zęby w intelekt, ironię i poczucie humoru. Piszę „przeciwnicy”, ponieważ Historia i fantastyka nie jest zapisem wywiadu dziennikarza z pisarzem, ale raczej gorącego sporu, który czasem niebezpiecznie zbliża się do granicy kłótni. Oczywiście prowadzonej „na poziomie”, ponieważ adwersarze są intelektualistami, a nie furmanami, z całym szacunkiem dla tych ostatnich.
Andrzeja Sapkowskiego przedstawiać nie trzeba. Tak przynajmniej sądzą fani jego twórczości. Ale nie tylko oni – będę się pocieszał taką nadzieją – przeczytają tę recenzję, więc kilka zdań wstępu nie zaszkodzi. Sapkowski to już człowiek-instytucja, należący od lat do czołówki polskich twórców literatury popularnej. Najbardziej znany jest z pisania fantasy: do tego nurtu zalicza się m.in. siedmiotomowy cykl wiedźmiński i tworzona właśnie trylogia „husycka”. Gwoli ścisłości tę ostatnią sam autor nazywa fantasy historyczną. Pisarz czynił też wcześniej drobne „wycieczki” w stronę science fiction („W leju po bombie”), horroru („Muzykanci”) czy grozy („Tandaradei!”). Jest także autorem przewodnika po literaturze fantasy (Rękopis znaleziony w Smoczej Jaskini) czy eseju o Rycerzach Okrągłego Stołu (Świat króla Artura). Spośród otrzymanych przez niego nagród warto wymienić Paszport Polityki oraz Nagrodę im. Zajdla (pięć razy – to swoisty rekord). Jego książki o Wiedźminie Geralcie poza Polską są kultowe w Czechach
i Rosji. Niektóre miały tłumaczenia na słowacki, litewski, niemiecki, francuski, hiszpański. Niemieckie wydanie Narrenturm prasa za Odrą porównywała do książek Umberto Eco, który jest zresztą jednym z ulubionych twórców Sapkowskiego. Więcej o samym pisarzu mamy okazję dowiedzieć się z wywiadu-rzeki, który przeprowadził z nim dziennikarz i historyk literatury Stanisław Bereś. Wywiadu, w którym iskrzy od emocji, a rozmówcy uparcie bronią swoich założeń. Bereś cały czas stara się powiązać to, co Sapkowski tworzy z jego prywatnym życiem, doświadczeniami i poglądami. Sapkowski broni się przed tym, twierdząc wprost, że pisarz, z którego twórczości daje się wyczytać coś o nim samym, to pisarz kiepski. Sam się zaklina, że nawet w psychicznym dołku potrafi napisać scenę śmieszną, a z kolei będąc w euforii – rozdzierająco tragiczną. Walczy też z powszechnym założeniem, że aby pisać trzeba doznać twórczego natchnienia. „Nie chodzi o inspiracje, tylko o pracę” – twierdzi. Rozmówcom trudno jest nawiązać nić
porozumienia. Są jak dwa odmienne intelektualne żywioły. Sapkowski unika wypowiedzi na temat poglądów politycznych, etycznych czy religijnych. Rozdziela swoje życie prywatne od opisywanych postaci i sytuacji, choć zdaniem Beresia taki rozdział nie jest w ogóle możliwy. Autor Wiedźmina chce rozmawiać o literaturze, bo w tym temacie czuje się kompetentny. Bez fałszywej skromności uważa się za pisarza-profesjonalistę i eksperta w dziedzinie światowej fantasy. Nie daje się jednak ustawić w roli eksperta od wszystkiego, czego nie uniknął choćby Eco. Włoskiego erudytę dziennikarze pytają nawet o jego opinię w sprawie wylania rzeki gdzieś na prowincji.
Książkę czyta się najlepiej wtedy, gdy indagowany pisarz barwnie opowiada, sypiąc jak z rękawa anegdotami i cytatami w różnych językach, o swoich inspiracjach, warsztacie, bohaterach i ich przygodach. A także, kiedy opisuje własne przygody podczas kontaktów z fanami. Kiedy proporcje wypowiedzi i role rozmówców zostają odwrócone, następuje wyraźny zgrzyt, dokuczliwy podczas lektury. Bywa, że Bereś przez pół strony przedstawia swoje poglądy, teorie, pomysły i interpretacje, próbując dopasować postać pisarza do teoretycznoliterackich schematów. Jeśli w trakcie tej wypowiedzi zadaje jakieś pytanie, to od razu udziela na nie kilku alternatywnych odpowiedzi, pozostawiając swemu rozmówcy jedynie przytaknięcie (co ten ostatni czyni rzadko) lub zaprzeczenie (co czyni częściej). Znudzony Sapkowski często uchyla się od odpowiedzi, twierdząc, że pytanie w ogóle nie padło, bo żadnego znaku zapytania w wywodzie Beresia nie było. Jak widać obydwaj nieco inaczej rozumieją pojęcie „wywiadu-rzeki”.
Cóż wynika z tego starcia dwóch intelektów i teorii z praktyką? Moim zdaniem jednak zwycięstwo praktyki. Sapkowski, pisząc zgodnie ze swoimi założeniami, odnosi sukcesy: zarówno u czytelników, jak i bardziej otwartych krytyków. A założenia te głoszą, że literatura powinna przede wszystkim opowiadać historie. Powinna być sprawnie napisana, prowadzić z czytelnikami intelektualną grę, sprawiać im radość, dawać pole do popisu ich wyobraźni, szansę na refleksję i naukę. Nie powinna jednak schlebiać najniższym gustom co poniektórych. Nie powinna też być manifestem, spełniać roli publicystycznej, propagować poglądów autora, skłaniać do depresji i nudzić. Historia i fantastyka pokazuje, jak Sapkowski broni swoich poglądów na ten temat oraz własnej prywatności. I jak w ten sposób też mówi coś o sobie, czego powiedzieć wprost nie chciał. Bo przecież swoją grę prowadził z nim też Bereś, starając się sprowokować go do osobistych wynurzeń. O czym zresztą mówi otwarcie w wywiadzie zamieszczonym na nieoficjalnej
stronie internetowej Sapkowskiego. Nic więc dziwnego, że pisarz w końcu dalszej gry odmówił i wywiad pozostał niedokończony.