Punkt zwrotny w życiu Starzyńskiego
Dla Starzyńskiego, którego kariera na początku lat trzydziestych utknęła w martwym punkcie, objęcie tego stanowiska było punktem zwrotnym. Nie był przecież erudytą czy filozofem, ale człowiekiem wychowanym przez wojsko. Z języków obcych znał tylko rosyjski, a po francusku - mimo że jego matka uczyła właśnie tego języka - mówił słabo. Angielskim ani niemieckim w ogóle się nie posługiwał. Zaległości zaczął nadrabiać dopiero pod koniec lat trzydziestych na prywatnych lekcjach. Zamiast się uczyć - wolał działać, a wiedzę zdobywać w praktyce.
W swym pierwszym prezydenckim wywiadzie przedstawiał się nie tylko jako żołnierz, ale i jako stary warszawiak, a nawet więcej - tytułował się bowiem "dzieckiem Powiśla". Niewiele mówił, niewiele obiecywał, musiał zdawać sobie przecież sprawę, że i tak krytyka go nie ominie. I miał rację, był przecież przedstawicielem władzy sanacyjnej, co wcale nie ułatwiało mu sprawy.