Władysław Jarosz stałym utrapieniem prezydenta
Dodatkowo w stolicy istniała rzeczywista dwuwładza, o czym niewielu badaczy zdaje się pamiętać. Starzyński nie dość, że walczył o pozycję we własnym obozie, to miał również inny problem: mierzył się także z opozycją, wykluczoną z decydowania o losach miasta od czasu rozwiązania Rady Miejskiej w 1934 roku.
Stałą zmorą Starzyńskiego był jego współpracownik, Władysław Jarosz, dla znajomych "Wołodia". Piastował on stanowisko komisarza rządu na miasto stołeczne Warszawę, czyli był dzisiejszym odpowiednikiem wojewody. Wysoki, przystojny, lubiący wypić i się zabawić Jarosz, nie pałał sympatią do dobrze zorganizowanego i wiecznie zajętego pracą prezydenta, a i on wolałby zapewne unikać z nim bliższych kontaktów. Dokładnie nie wiadomo jednak, co poróżniło obu panów - wszak należeli do tego samego pokolenia i obozu.