Wynalazca i… niedoceniony pisarz?
Victor Hugo swego czasu określił Alfreda Nobla "najbogatszym wagabundą Europy". I było w tym sporo prawdy. Bo i w interesach mu szło, i sporo podróżował. Petersburg opuścił jeszcze w 1849 roku. W pierwszej połowie lat 50. XIX wieku odwiedził Niemcy, Włochy, Francję, a nawet Stany Zjednoczone. W Paryżu, gdzie od pewnego momentu posiadał nawet apartament, uczył się w laboratorium, którym kierował Théophile-Jules Pelouze. To właśnie tam zaczął zgłębiać tajniki nitrogliceryny.
Jego podróże wiązały się zresztą z zakładaniem nowych laboratoriów w miejscach, w których aktualnie mieszkał (i nie tylko). Takie placówki powstały m.in. w Paryżu, Hamburgu, niemieckim Krümmel, szkockim Ardeer, włoskim San Remo oraz w Björkbornie i Karlskodze w Szwecji. Pracował w nich nie tylko nad materiałami wybuchowymi. Łącznie na jego koncie znalazło się aż 355 patentów. Interesował się np. nowymi metodami komunikacji i systemami alarmowymi, wynalazł wieczne pióro oraz progresywny proch bezdymny.
Co ciekawe, w młodości Nobel nie marzył o karierze wynalazcy. Chciał zostać pisarzem. Pisał wiersze, ale większość z nich spalił. Był też autorem powieści "Siostry" oraz tragedii "Nemezis" opowiadającej o losach Beatrice Cenci. Ten ostatni utwór napisał krótko przed śmiercią. Został wydrukowany, ale gdy Nobel pożegnał się ze światem… zniszczono cały nakład – z wyjątkiem zaledwie trzech egzemplarzy. Dlaczego? Uznano, że jego dzieło jest bluźniercze i skandaliczne. Po raz kolejny wydrukowano je ponownie dopiero w roku 2003.