Współny idol
Byli prezydenci są dużym moralnym wsparciem dla osoby obejmującej ten urząd po raz pierwszy. Walka polityczna i chęć udowodnienia, że jest się kimś innym niż poprzednik ustępują w jednej chwili. Najlepiej opisał to Bush senior: "Ta więź pojawia się w chwili, gdy po raz pierwszy otrzymujesz dzienny raport wywiadowczy. Wszyscy rozumiemy rangę tego stanowiska, gdy decydujemy się ubiegać o fotel prezydenta. A przynajmniej tak nam się wydaje. Ale nie można w pełni uświadomić sobie odpowiedzialności, jaka się z tym wiąże, dopóki nie zobaczy się tego pierwszego raportu." Kennedy wypowiadał się w podobnym tonie: "Nikt, kto nie zasiadał w jego fotelu, nie czytał poczty i dokumentów, które trafiały na jego biurko, i kto nie dowiedział się dlaczego podejmuje on takie właśnie decyzje, a nie inne, nie ma prawa osądzać prezydenta, nawet nieszczęsnego Jamesa Buchanana".
A kto jest prezydentem wszystkich prezydentów? Okazuje się że większość przywódców Stanów Zjednoczonych najbardziej podziwiała Abrahama Lincolna. Eisenhower kupił sobie dom pod Gettysburgiem, a także namalował portret Lincolna, którego kopie rozdawał pracownikom Białego Domu z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Kennedy nosił przy sobie karteczkę ze spisanymi słowami Lincolna: "Wierzę, że Bóg istnieje, i widzę, że nadchodzi burza. Jeśli tylko On ma dla mnie miejsce, jestem gotowy na jej spotkanie". Clinton z kolei zaczytywał się w biografii Lincolna, a George W. Bush przeczytał ich aż siedemnaście.
Na zdjęciu: Abraham Lincoln