Rozprawa o wódce
Anegdotyczna forma, jakiej nadają książce spostrzeżenia takie jak to otwierające artykuł, nie kłóci się z naukowością wywodu. Każdy wniosek oparty jest na bogatym materiale źródłowym, autor przytacza rozliczne dzienniki i kroniki, których analiza prowadzi go w stronę porywających interpretacji. Okazuje się bowiem, że w dokumentach pisanych przez rosyjskich skrybów i diarystów, jak i tych spisanych przez dyplomatów z innych krajów, zawiera się niezliczona ilość napomknięć o alkoholu, pod różnymi nazwami, przywoływanymi w różnych okolicznościach. Dlatego na każdy z rozdziałów przypada aż około sześćdziesięciu przypisów, ale nie psują one narracyjnej struktury. Poszczególne cytaty wplecione są zręcznie w tekst i obudowane tak, by nie zaburzać logiki wywodu, a jedynie ją wzmacniać. Dzięki temu "Imperium wódki" znajdzie swoich amatorów i wśród akademickich wykładowców, jak i tych, którzy szukają zajmującej lektury do poduszki, pełnej smakowitych i nieoczywistych ciekawostek.
To zresztą najważniejsza cecha tej książki. Schradowi udaje się trudna sztuka pogodzenia wielu typów czytelników. Jego "Imperium..." mogło przecież zostać odebrane za swoistą obrazę narodu rosyjskiego. Amerykanin, który nie tylko postanawia babrać się w historii cudzego kraju, a na dodatek pokazać go od strony tak ryzykownej, jak skłonności do alkoholu, naraża się na natychmiastowe skategoryzowanie jako wróg narodu, a jego książka jako antyrosyjska. Tego typu oskarżenia mogłoby jednak paść tylko z ust tych, którzy z samą lekturą się nie zapoznali.