Mit prezydenta
Pomerantsev daleki jest od potępienia bohaterek swojego reportażu. Zauważa, że większość kobiet, z którymi rozmawiał - studentek z tych wszystkich akademii dla naciągaczek - to dziewczyny, które wychowywały się bez ojców, mogące polegać wyłącznie na sobie.
- To pokolenie osieroconych dziewczyn w niebotycznych szpilkach, które tak samo jak tatuśka, potrzebują prawdziwego taty - twierdzi.
I dodaje, że niemałą rolę odgrywa tu Władimir Putin i jego legenda.
- Ich chytrość i przebiegłość - pisze - zrodziły się z bajkowych fantazji o wielkim carze, władcy, który pewnego dnia zabierze je odrzutowcem do swego fantastycznego królestwa maybachów.
Uosobieniem ideału jest, oczywiście, prezydent. Te wszystkie zdjęcia, na których występuje z nagim torsem i poluje na tygrysy i wieloryby, są jak listy miłosne, posyłane stojącym w niekończącej się kolejce dziewczynom pozbawionym ojców. Prezydent jako najwyższe wcielenie tatuśka, idealna figura obrońcy, za którym można się skryć jak za "kamiennym murem".
Sonia Miniewicz/książki.wp.pl