Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:23

Rodzicielstwo. Zapiski z pola walki

Rodzicielstwo. Zapiski z pola walkiŹródło: "__wlasne
dm230m2
dm230m2

Z pewną grupą książek jest ten kłopot, że gdyby oceniać ich walory literackie, estetykę zapisu myśli, czy sensowność wtykania w tekst myśli Paulo Coelho, ocena sytuowałaby się bliżej dolnej granicy skali. Jednakże, gdy popatrzyć na tekst pod kątem ważności poruszanych problemów społecznych, rozważyć napięcie emocjonalne towarzyszące każdej linijce, a przede wszystkim, gdy uświadomić sobie, ile dobrego ta książka może zrobić, każda skala wydaje się za mała.

Książka Dziecko z chmur wydana została w serii Zbliżenia. Nazwa cyklu jest bardzo adekwatna, gdyż zapiski autorek, Justyny Bigos i Beaty Mozer, pozwalają właśnie zbliżyć się do kobiet desperacko walczących o macierzyństwo. Zbliżenie następuje za sprawą kartek z równolegle prowadzonych retrospektywnych pamiętników dwojga kobiet, które połączył ten sam problem – niemożność bycia biologiczną matką. Zapiski zaczynają się w tym samym momencie – od bajkowych ślubów dwóch szczęśliwych i bardzo zakochanych kobiet. Ten ślub był wymarzony, wyśniony. Narzeczony – później mąż doskonale pasował do wszelkich marzeń z dzieciństwa, biała suknia była dokładnie taka jak być powinna, a szczęście małżonków wprost niewyobrażalne. W obu przypadkach idylla trwa do momentu, gdy nadzieja przestaje być nadzieją, widok matek z wózkiem zaczyna po prostu boleć, a do serca zaczyna się wkradać myśl – tortura.

Ta książka porusza wiele ważnych aspektów. Na pierwszy plan wysuwa się niepłodność, czy trudności z poczęciem dziecka – problem, który dotyczy według różnych szacunków co czwartej lub co piątej pary. Jednak tak sformowane zagadnienie nie wyczerpuje całej złożoności sytuacji, w jakiej znajdują się te związki, które z jakiś przyczyn dziecka mieć nie mogą. Po pierwsze, problemy ze zdiagnozowaniem przyczyn takiego stanu rzeczy; kilometrowe kolejki, trudny dostęp do specjalistów. Obie autorki już na wstępie deklarują, że wszelkie działania związane z diagnozowaniem i leczeniem podejmowały prywatnie, gdyż przychodnie tzw. państwowe zniechęcały wszelkimi możliwymi przeszkodami. Po drugie, samo podejście lekarzy – niejednokrotnie bezduszne, chłodne, chwilami aroganckie. Obie panie trafiały do różnych specjalistów, wśród których znaleźli się także ludzie serdeczni i wyrozumiali, ci jednak byli w zdecydowanej mniejszości. Po trzecie, sytuacja, gdy już wiadomo, że poczęcie drogą naturalną jest niemożliwe. Medycyna
z niektórymi problemami już całkiem nieźle sobie radzi, choćby przez inseminację, czy zapłodnienie in vitro. Wszystkie te procedury są niesamowicie drogie, nierefundowane przez państwo, a ich skuteczność jest na tyle niska, że czasami trzeba powtarzać je kilkakrotnie, a nie każda para może sobie na taką inwestycje pozwolić. Wielokrotnie podkreślana jest tutaj rola, a właściwie bezczynność ustawodawcy, czy rządu z jednej strony promujących politykę pronatalistyczną, z drugiej – niewiele robiącego, by ułatwić posiadanie potomstwa tym parom, które dziecka pragną, ale też potrzebują fachowej pomocy. A problem dotyczy – przypomnijmy blisko jednej czwartej małżeństw, dla których walka o możliwość posiadania dziecka niejednokrotnie przypomina zmagania na polu bitwy.

To wszystko wynika z obu tekstów, które jednak nie polegają na suchym wyliczaniu niedogodności i problemów, które zapisałam powyżej. Oprócz wszelkich barier i trudności natury praktycznej, czy materialnej, czytelnik zwróci uwagę na warstwę emocjonalną książki, na te wszystkie wyznania, deklaracje, niesamowicie trudne przemyślenia. Autorki deklarują zgodnie – niemożność zajścia w ciążę była dla nich dramatem, pragnienie posiadania dziecka tak wielkie, że gotowe były na wszelkie możliwe poświęcenia. Choć ich sytuacja nie była identyczna – w jednym przypadku organizm męża nie mógł sprostać poczęciu, w drugim – organizm żony, to przeżycia obu pań są podobne. W tych zapiskach niejedna kobieta odnajdzie siebie, swoje troski, zmartwienia i myśli, które nie dają zasnąć. Czytanie jest jak terapia grupowa. Tworzy się wspólnota przeżywania problemów, uwidaczniają podobne dylematy i kobieta znajduje zrozumienie, poczucie, że nie jest odosobniona, że tysiące kobiet są w podobnej sytuacji, podobnie czują. Te zapiski
dają wsparcie, są jak rozmowa z przyjaciółką, która zrozumie jak nikt inny, wie, jak bardzo jest ciężko i choć może nie ma gotowego rozwiązania, to zaspokoi tę niezwykle ważną potrzebę wspólnoty i zrozumienia w trudnej sytuacji. Szkoda, że ta książka nie powstała wcześniej, co najmniej 10-15 lat temu, gdy fora internetowe nie funkcjonowały tak sprawie jak teraz, gdy znacznie trudniej było znaleźć pomoc, poradę i wsparcie.

dm230m2

W tytule książki pojawia się jednak dziecko – dziecko z chmur. Niby z chmur, a jednak całkiem realne, takie, które można przytulić i cieszyć się każdym jego krokiem, pierwszymi słowami. Dziecko, któremu rodzice będą mówić, że narodziło się i wzrastało w sercach mamy i taty. Niezwykle piękna metafora na określenie z jednej strony długich formalności i szkoleń, z drugiej - czasu oczekiwania na pojawienie się wymarzonego dziecka. Obie pary decydują się bowiem na adopcję, dzięki czemu czytelnik znowu śledzi walkę o rodzicielstwo – tym razem adopcyjne. Od podjęcia decyzji aż po pierwsze, długo wyczekiwane spotkanie z niemowlęciem. Temat adopcji pojawia się w mediach rzadko, często ledwie przewija się w materiałach o przepełnionych domach dziecka, mniej lub bardziej tragicznych historiach byłych wychowanków, czy w kontekście zbierania funduszy. Pokazywanie rodzinnych domów dziecka, czy rodzin zastępczych nie jest częstą praktyką, a przeciętny obywatel czasami po prostu nie wie, jak można stać się adopcyjnym
rodzicem. Jeżeli nawet i wie, to pewien strach i niepokój przeszkadza w podjęciu decyzji. Pamiętniki obu autorek koncentrują się przede wszystkim na tej stronie rodzicielstwa adopcyjnego, o której nie czyta się w ustawie, czy zwykłym poradniku. To oczekiwanie, nadzieja, miłość, a przede wszystkim dojrzewanie do tej miłości, którą chce się obdarzyć nowe życie. Rodzicielstwo adopcyjne to także cud narodzin. Zapiski matek pokazują to najlepiej jak można.

Jest jednak w książce kilka momentów zastanawiających. Choćby przewijający się motyw winy. Autorka stwierdza kilkakrotnie, że to jej winą jest niemożliwość poczęcia dziecka, z drugiej strony notuje, że w małżeństwie przyjaciółki winę ponosi mąż. Nie pada stwierdzenie – „wina mojego organizmu, niedoskonałość mojego organizmu, biologiczne, czy anatomiczne przeszkody”. Zastanawiam się, czy zagadnienie takie powinno się rozpatrywać w kategoriach winy, bądź braku winy. I czy w ogóle można mówić o czyjeś winie w przypadku niepłodności. Z winą mamy do czynienia, gdy ktoś zawini, a żadna z par świadomie nie działała przeciwko swojej płodności. Tego typu deklaracje tylko pogłębiają stereotypowe myślenie o braku płodności w kategoriach winy i kary. Z drugiej strony, tekst jest zapisem osobistych przeżyć i jeśli autorki tak czuły, to naturalne jest, że dały temu wyraz w taki właśnie sposób. Widoczna też jest delikatna dysproporcja. Niezwykle dużo miejsca autorki poświęcają wszystkim działaniom zmierzającym do
zajścia w ciążę, relatywnie mniej miejsca zajmują zapiski dotyczące adopcyjnego macierzyństwa. Trochę szkoda, bo wciąż jest to temat, o którym wciąż nie mówi się tyle, ile potrzeba, wciąż pokutują przesądy i zwykła niewiedza.

Jakkolwiek, takich książek wciąż jest za mało, tak jak za mało jest dyskusji, wymiany informacji, profesjonalnego poradnictwa. Wciąż za dużo stereotypów, niedomówień, wstydu, strachu przed tym, co sąsiedzi powiedzą. Autorki odsłaniają się w tym tekście najbardziej jak można, tyle, że ten rodzaj publicznego opowiadania o sprawach prywatnych ma głęboki sens. Oprócz swoich najintymniejszych przeżyć pokazują także raczej smutny stan rzeczy. W społeczeństwie konsumpcyjnym, przesiąkniętym kulturą masową, niejako przyzwyczajonym do epatowania seksualnością, cielesnością, czy skrajnymi emocjami, wciąż za mało mówi się o tym, co najbardziej cielesne, emocjonalne. Tak długo, jak funkcjonować będzie stereotyp, że bezpłodność to wina lub kara, a adopcja to ogromne ryzyko, to takie publikacje będą bardzo potrzebne.

dm230m2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dm230m2

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj