Raya Kurzweila manifest przeciwko śmierci
Wystarczy, że raz nauczymy się patrzeć na świat przez pryzmat informacji, nie materii. „Śmierć jest tragedią. Nie ma nic poniżającego w postrzeganiu osoby jako wyjątkowego wzorca, który przepada, gdy ta osoba umiera”.
Raymond Kurzweil, naukowiec, wynalazca, przedsiębiorca i prorok rewolucji technologicznych, od niemal dwudziestu lat sporządza obszerne książki-raporty z postępów na drodze do postludzkiej przyszłości. W 1990 roku wyszła The Age of Intelligent Machine, w 1999 - The Age of Spiritual Machines, a w 2005 - The Singularity Is Near. Sukcesywnie aktualizuje tak i uściśla swoje prognozy, ich kierunek pozostaje wszakże niezmienny. Ray Kurzweil opisuje wędrówkę człowieka ku nieśmiertelności. Podtytuł The Singularity Is Near mówi wszystko: “When Humans Transcend Biology”.
Jest to najbardziej intymna ze znanych mi futurologii. I nie przywoływałbym tu osobistej historii autora, gdyby on sam otwarcie o niej nie pisał. „Ponad 20 lat temu zdiagnozowano u mnie cukrzycę typu II. Tradycyjna kuracja tylko pogorszyła mój stan, podszedłem więc do tego wyzwania jak wynalazca. Przekopałem się przez materiały naukowe i wymyśliłem oryginalny program, który doprowadził u mnie do cofnięcia się cukrzycy. (...) Co więcej, kiedy miałem 22 lata, mój ojciec zmarł z powodu choroby serca w wieku lat 58, a ja odziedziczyłem jego geny predysponujące mnie do tej przypadłości. (...) Jako czterdziestolatek biologicznie byłem w wieku 38 lat. Chociaż dziś jestem 56-latkiem, pełny test starzenia (...) wykazuje wiek biologiczny równy 40 latom. (...) Te wyniki nie są przypadkowe; bardzo mocno przeprogramowałem swoją biochemię. Biorę 250 pigułek dziennie i przechodzę pół tuzina dożylnych terapii tygodniowo (odżywki dostarczane bezpośrednio do krwiobiegu, pomijające układ trawienny). W rezultacie reakcje
metaboliczne w moim ciele są całkowicie odmienne. (...) Stosując podobne wielotorowe strategie dla każdej choroby i każdego procesu starzenia, nawet ludzie z pokolenia „baby boomers” jak ja mogą utrzymać się w zdrowiu aż do pełnego rozkwitu biotechnologicznej rewolucji”.
Tak specyficzne postrzeganie cielesności człowieka wynika z szerszego światopoglądu. Kurzweil deklaruje się mianowicie nie tyle jako materialista, co „a patternist” - patternista, wzorcysta. „Moje ciało jest tymczasowe. Jego molekuły wymieniają się niemal w całości co miesiąc. Jedynie wzór (forma) mojego ciała i mózgu zachowują ciągłość”. Dzień, w którym umysł i świadomość pierwszego człowieka zostaną sprowadzone do informacji i przepisane na nośnik niebiologiczny, będzie Dniem Zwycięstwa nad Śmiercią. Kluczowe ofensywy w tej wojnie idą więc na frontach neurologii, kognitywistyki i technologii komputerowych. Kampanie wspomagające - w nanotechnologii i genetyce; tam bijemy się o przyczółki i zasoby konieczne dla zwycięstw głównych. Najpierw spowolnimy starzenie, potem zupełnie uciekniemy spod władzy biologii. „Mamy już dziś środki, by żyć wystarczająco długo, aby żyć wiecznie”.
Zrównanie człowieka i AI oraz eksplozja technologiczna po minięciu Technologicznej Osobliwości - definiowanej przez Kurzweila jako moment, w którym postęp przechodzi z rąk człowieka w „ręce” coraz szybciej samodoskonalących się maszyn - to już pochodne. Wystarczy, że raz nauczymy się patrzeć na świat przez pryzmat informacji, nie materii. „Śmierć jest tragedią. Nie ma nic poniżającego w postrzeganiu osoby jako wyjątkowego wzorca, który przepada, gdy ta osoba umiera”.
Jak powtarza bohater „Źródła” Aronofsky’ego: „Śmierć jest chorobą, nie różną od innych chorób. Istnieje lekarstwo”.
Większość nowinek naukowych przytaczanych w „The Singularity Is Near” można co prawda znaleźć w sieci (i to już w bardziej aktualnej wersji), wartość książki leży jednak przede wszystkim w autorskich próbach uporządkowania ich w trendy, w ekstrapolacjach tych trendów, w cywilizacyjnych syntezach.
Ogólne kierunki zmian - pociągnięte przez Kurzweila wektory - są dla mnie dość oczywiste. Kurzweil idzie jednak dalej i wskazuje także ich punkt docelowy, ba, umieszcza go w konkretnym czasie, w konkretnym roku. Podziwiając odwagę futurologa (który zna przecież historię dawniejszych przepowiedni), warto więcej uwagi poświęcić rozumowaniom, które budzą już wątpliwości. Zwłaszcza że Kurzweil tymczasem wyrobił sobie pozycję jednego z głównych apostołów singularyzmu; nadaje ton, zakreśla horyzonty. W trakcie lektury narastało zaś we mnie przekonanie, iż radykalny optymizm jego prognoz wynika bezpośrednio z osobistej sytuacji Kurzweila - on po prostu tak mocno CHCE, żeby ludzie transcendowali biologię jeszcze za jego życia.
- EKSPONENCJALIZM Prawie cała argumentacja Raya Kurzweila opiera się na założeniu, iż rozwój we wszystkich kluczowych dziedzinach idzie i będzie szedł co najmniej do Osobliwości w postępie geometrycznym (przyśpieszając wykładniczo, eksponencjalnie). Na prezentowanych w książce wykresach trendów w rozmaitych technologiach (głównie komputerowych) widzimy charakterystyczne dla funkcji potęgowych „przegięcie” z linii prawie poziomej w strzelającą wtem niemal pionowo wzwyż świecę. Przy czym zawsze ten moment „wystrzału” jest jeszcze przed nami - za lat pięć, dziesięć, dwadzieścia. Ryzyko takich predykcji leży w prowadzącym na manowce przyzwyczajeniu do myślenia indukcyjnego. Z faktu, iż dane przeszłe dają się ułożyć w ciąg odpowiadający funkcji wykładniczej, nie wynika, że w przyszłości muszą się układać podobnie. Gdy trend się zmienia, zawsze ex post potrafimy dopasować do niego inny, nowy wzorzec, który wówczas wydaje się nam tak samo wyraźnym - że aż się dziwimy poprzednikom: „No przecież to oczywiste! Jakże mogli być tak ślepi!” Taki los spotykał niemal wszystkie futurologie. Ray Kurzweil nie pozostawia sobie wszakże żadnego marginesu w interpretacji danych. Jego rachuby biegną z grubsza tak: Nie mamy dziś wystarczającej wiedzy o mózgu i umyśle, ani danych koniecznych dla jej wytworzenia, ale zdobędziemy je poznając mózg dzięki nanorobotom masowo go skanującym „od wewnątrz”, co stanie się z kolei możliwe dzięki rewolucji nanotechnologicznej w latach 20-stych XXI wieku, a wszystko to tak szybko dlatego, że rozwój w tych dziedzinach będzie postępował w tempie geometrycznym, nie liniowym. Nawet przyjąwszy, iż przesłanki przemawiające za ziszczeniem poszczególnych rozwiązań są dość silne, podobne konstrukcje trudno uznać za solidne i niewywrotne. Niepewności mnożą się przez siebie: choćby każdy etap z osobna był pewny w 90%, to realizacja całej sekwencji dziesięcioetapowej - już tylko w 35%.
- KULTURA, PRAWO, GOSPODARKA Postulowane przez Raya Kurzweila eksponencjalne tempo rozwoju nie liczy się zupełnie z ograniczeniami praktycznymi; matematyczna nieuchronność tego modelu zdradza jego wyabstrahowanie z realiów. Pokonanie kolejnych progów na wielu z tych ścieżek postępu (nie do ominięcia w wędrówce ku Osobliwości) wymaga zmian możliwych do przeprowadzenia jedynie w ludzkich, „nieprzyśpieszalnych” skalach czasowych. Np. wprowadzenie nowych farmaceutyków, procedur medycznych, inżynierii genetycznej itp. zajmie lata niezależnie od tego, gdzie na wykresie postępów samej technologii się akurat znajdujemy. Wchodzą tu w grę procesy polityczne, gospodarcze, kulturowe. Podobnie cykle masowej wymiany hardware’u komputerowego w coraz większym stopniu zależą nie tylko od tempa rozwoju techniki, lecz i od uwarunkowań pozatechnicznych. Sądzę nadto, że zbliżaniu się do Osobliwości towarzyszyć będzie narastanie sił hamujących, w szczególności ekonomicznych i społecznych; powstanie na pewien czas ujemne sprzężenie zwrotne. Sama nanotechnologia i właściwa jej gospodarka drexlerowska grożą potężnymi wstrząsami. Najbardziej oczywiste efekty przejściowe to masowe bezrobocie, zapaść wielu tradycyjnych branż, deflacja, dewaluacja produktów materialnych - ostatecznie jedynym wartościowym produktem będzie IP, intellectual property (stąd specjalizację w prawie autorskim mam za najbardziej perspektywiczny zawód XXI wieku). Ray Kurzweil poświęca temu ledwie kilka stron, dość łatwo zbywając problemy. Deflację - prognozuje - w pełni zniweluje ogólny wzrost gospodarki. Rewolucja drexlerowska jest zaś deflacyjna w tym sensie, że sprowadza ograniczone dobra materialne do formy nieograniczonych dóbr informacyjnych: za te same pieniądze możemy kupić coraz więcej i więcej, aż do nieskończoności. Za prymitywny model takiego przejścia służy już przemysł fonograficzny: materialne kasety i płyty zostały zastąpione przez niematerialne pliki z muzyką. Wzrost gospodarczy nie ma tu nic do rzeczy: branża się zapada. Według Kurzweila biedota jako klasa ludzi żyjących poniżej progu nędzy zaniknie w ciągu 2-3 dekad. Łączy on to z eksponencjalnym skracaniem czasu wprowadzania nowych technologii: od drogiego, niepewnego wynalazku do produktu masowego, taniego i niezawodnego. Dzisiaj trzeba na to ok. 10 lat (sam okres aprobaty przez amerykańską FDA nowego leku / med-techu wynosi 5-10 lat). Do roku 2030 interwał skrócić się powinien do 2-3 lat. I nawet jeśli Kurzweil ma rację - będą to lata, lata. Zakłada on również upowszechnienie do 2030 roku technologii pełnej (wszechzmysłowej) VR oraz, jak ją nazywam, OVR, czyli nakładki wirtualnej na rzeczywistość niewirtualną. Techniczna wykonalność to jedna rzecz - nanoboty osadzające się w mózgu jako metodę idealnego przyłącza VR sam proponowałem, choć nie postawiłbym wielu pieniędzy, że wejdzie ona do użytku już za 20 lat. Zupełnie odrębny problem stanowi wszakże kulturowa akceptacja tak radykalnych zmian. Kurzweil pisze np. że nieruchomości biurowe przestaną być potrzebne, zastąpione przez nieruchomości wirtualne. Czy mogą one pełnić te same funkcje miejsca pracy? Zapewne. Ale czy ta różnica naprawdę nie będzie miała dla pracowników żadnego znaczenia psychologicznego i wobec tego nie odbije się na ich efektywności na tyle, że jednak opłaci się zainwestować w nieruchomości tradycyjne (zwłaszcza, że ich ceny mocno przecież spadną)? Może więc przyjdzie odczekać co najmniej jedno pokolenie (biologiczne), by postąpić następny krok ku Osobliwości. I jeśli dla osiągnięcia jej trzeba w równoległych trendach wykonać wiele takich kroków, decydującą rolę w wyznaczaniu szybkości zbliżania się do Osobliwości będą pełnić bynajmniej nie „twarde” procesy naukowe. Dochodzą do tego zmienne niezależne. Obecna quasi-recesja już spowodowała zatrzymanie lub likwidację wielu komercyjnych projektów wysokiego ryzyka, a zazwyczaj do takich należą najodważniejsze programy badawcze. Z drugiej strony ten sam kryzys - niesamowity wzrost cen ropy, surowców, żywności - wymusił przyśpieszenie i dofinansowanie badań nad np. bakteriami produkującymi z odpadków analog ropy czy superwydajnymi ogniwami słonecznymi. Trendy mogą skręcić w każdej chwili.
- DIGITALIZACJA UMYSŁU Najsłabsze według mnie ogniwo w łańcuchu argumentacji Kurzweila to sam proces przejścia z mózgów biologicznych na całkowicie im równoważne symulacje cyfrowe. Przy czym wydajność hardware’u jawi mi się przeszkodą mniejszą - tu istotnie wystarczy utrzymanie aktualnego tempa postępu technologicznego. Jakościowo innym wyzwaniem jest natomiast ZROZUMIENIE działania ludzkiego mózgu, ba, ludzkiego umysłu - takie, że będziemy potrafili odbudować go bezstratnie w postaci cyfrowej. Czy w ogóle wytransferowanie świadomości ze środowiska analogowego, białkowego jest możliwe? Czy nie istnieje tu jakaś nieusuwalna bariera, wręcz prawo natury? Przeciwko „fundamentalistom biologicznym” w rodzaju Searle’a czy Penrose’a argumentuje Kurzweil sensownie: istotnie, nie ma żadnego DOWODU, że przełożenie świadomości na nośniki cyfrowe jest niemożliwe, to prawidłowa postawa przy budowaniu hipotez naukowych. Kurzweil wykracza wszakże daleko poza tryby przypuszczające. Bo tym bardziej nie mamy dowodu, że takie przełożenie jest możliwe, i to na dodatek za naszego życia. Ray Kurzweil opiera swoją wiarę (trudno inaczej nazwać owo przekonanie) na wykresach trendów: więcej mocy obliczeniowej, większa rozdzielczość skanów mózgowych, więcej naukowców itp. Skąd jednak może wiedzieć, CO ci naukowcy odkryją? Opierając się na tej samej zasadzie, wielokrotnie już prognozowano wynalezienie leku na raka. Wraz z postępem pojawiają się odpowiedzi - ale i nowe pytania. Nawet gdy chodzi o same sztuczne sieci neuronowe, bez roztrząsania kwestii „świadomości” itp., Kurzweil może zaprezentować co najwyżej sukcesy cząstkowe, podkreślając zawsze, iż jest to „work in progress”. (Hybrydowe, elektroniczno-biologiczne sieci neuralne oparte na mózgu homara; oddolna budowa symulacji tyłomózgowia - móżdżku - mierzonych w dziesiątkach tysięcy neuronów i setkach tysięcy synaps; elektroniczny chip zastępujący hipokamp w żywym mózgu). Tymczasem wykłada stanowczo w The Singularity Is Near: silna AI powstanie do roku 2029, a Technological Singularity miniemy najpóźniej w roku 2045. I stawia na to swoje życie (wieczne).
- PARADOKS FERMIEGO Jeśli nie najmocniej opartą na faktach, to zapewne najdonioślejszą wątpliwością podnoszoną wobec prognoz singularystów - jest wątpliwość wynikająca z przyłożenia do Osobliwości argumentacji wziętej z Paradoksu Fermiego. O co chodziło Fermiemu? Ujął on po prostu w formalny argument swoje zdumienie niezgodnością teorii z doświadczeniem, a mianowicie rozwiązań Równania Drake’a z faktem, iż nie natknęliśmy się dotąd na żadne dowody na istnienie inteligentnego życia poza Ziemią. Zmienne, z których Drake złożył słynną formułę, pozwalają dość swobodnie manipulować liczbą cywilizacji przypadających na galaktykę. (Chociaż ostatnie odkrycia m. in. polskich astronomów każą przyjmować bardziej optymistyczne wartości przynajmniej niektórych parametrów). Prawdziwy problem powstaje wszakże, gdy w rozważaniach uwzględnimy technologie wykładniczego wzrostu i ekspansji. Paradoks okazał się nie do przełamania już w przypadku cywilizacji opartych na maszynach von Neumanna. Maszyna von Neumanna to taka, która potrafi z zewnętrznych materiałów wykonać własną kopię - która z kolei będzie mogła wykonać następną kopię, itd., bez końca, tzn. dopóki nie wyczerpie się materia we wszechświecie. Otóż wystarczy, by JEDNA cywilizacja KIEDYKOLWIEK w przeszłości, GDZIEKOLWIEK w widzialnym wszechświecie osiągnęła stopień rozwoju pozwalający jej wyekspediować do sąsiednich systemów gwiezdnych jedną partię takich maszyn - a w skończonym czasie rozprzestrzeni się na cały wszechświat, łącznie z Ziemią. Toteż mamy alternatywę: albo naprawdę jesteśmy sami w kosmosie (i to nie tylko dzisiaj, ale licząc także całą jego historię od Big Bangu), albo - wbrew danym empirycznym - prawdą jest, że i Układ Słoneczny został już skolonizowany i przetworzony przez co najmniej jedną wysokorozwiniętą cywilizację. (Wariacją na ten temat była m. in. Nowa kosmogonia Lema). To samo rozumowanie odnosi się do Osobliwości: jeśli już w XXI wieku miniemy Osobliwość i zaczniemy przerabiać całą dostępną materię w taki czy inny rodzaj procesorów (materię myślącą), a potem, jak opisuje Kurzweil, będziemy (my: ludzie-maszyny) pochłaniać i konwertować kolejne obszary kosmosu z prędkością światła (albo i szybciej) - to sam fakt, iż żyjemy i obserwujemy na miliardy lat świetlnych wokół wyłącznie materię „głupią”, nieprzetworzoną, świadczy, iż żadna cywilizacja dotąd nie transcendowała w informację. Ray Kurzweil konsekwentnie wnioskuje (trzeba przyznać: nie zawahał się pociągnąć myśli do ekstremum), iż wobec tego istotnie jesteśmy pierwsi i wyjątkowi: nie ma we wszechświecie inteligencji poza ludzką i to misją człowieka jest zbawić (tj. nasycić informacją) całą materię. Widzimy, iż ortodoksyjny singularyzm prowadzi do przewrotu antykopernikańskiego: człowiek wraca do centrum wszechświata. (Kurzweil przywołuje w tym momencie Zasadę Antropiczną). Wydaje mi się, że istnieje jednak wyjście z tej pułapki. Singularysta-pozytywista, rzecz jasna, nie przyjmie go do wiadomości. Otóż da się pogodzić istnienie innych cywilizacji z obserwowaną „głupotą” materii, jeśli budując modele Osobliwości będziemy konsekwentni także w niepewnościach, wątpliwościach, niewiedzy. Dlatego właśnie mowa o „osobliwości”, że jest to punkt, do którego opisu nie sposób stosować narzędzi „przedosobliwościowych”. Kurzweil prezentuje tu popularną analogię z czarną dziurą. Gdyby pozostał jej wiernym, nie twierdziłby w ogóle, iż po Osobliwości stanie się to lub tamto; wszelki opis i prognoza muszą się zatrzymać na granicy Technological Singularity. Potem bowiem obowiązywać będą inne prawa (reguły wyższego rzędu), których nie sposób wyinferować z praw uprzednich. Podobna emergencja powtarzała już się na wielu etapach. Biologia nie jest prostym przedłużeniem praw chemii atomowej. Psychologia i socjologia nie są prostym przedłużeniem praw biologii. Co natomiast robi Kurzweil? Przedłuża poza Osobliwość swoje ukochane trendy eksponencjalne - i stąd oczywiście wychodzi mu konieczność przerobienia całego wszechświata na procesory. Czy zatem ja z kolei twierdzę, że zapowiadana przezeń eksplozywna ekspansja nie nastąpi i Osobliwość nam „skiśnie”? Tak samo nie znalazłbym po temu „z wnętrza modelu” logicznych racji. Jednak Paradoks Fermiego dostarcza nam słabej przesłanki negatywnej.