"PTSD" – recenzja komiksu wydawnictwa Non Stop Comics
"PTSD" to kolejny po "The Black Holes" nietuzinkowy tytuł z kwietniowych nowości Non Stop Comics. I nie chodzi wyłącznie o unikalne na naszym rynku wydanie.
"PTSD" opowiada historię Jun, weteranki, która po zakończeniu służby zostaje pozostawiona sama sobie. Bez środków do życia, zmagająca się z traumą i uzależniona od leków toczy walkę o przetrwanie na ulicach azjatyckiej metropolii. Wszystko zmienia się, kiedy na jej drodze pojawiają się samotna matka z dzieckiem, towarzysz broni i jego pies.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
Popkultura uczy nas, że historie z zespołem szoku pourazowego w tle przepełnione są nihilizmem i nie kończą się niczym dobrym. Wystarczy przypomnieć sobie "Rambo: Pierwsza krew" czy wstrząsający "Combat Shock".
I choć w "PTSD" trup też ścieli się gęsto, to nie do końca jest to ten rodzaj historii. Świetnych, niezwykle dynamicznych scen akcji jest co nie miara, ale pierwsze skrzypce gra tu jednak wątek obyczajowy. Bo komiks Guillaume Singelina to z jednej strony próba szerszego spojrzenia na jednostkę chorobową, z drugiej na wskroś humanistyczna w swojej wymowie opowieść o przełamywaniu barier i budowaniu relacji.
"PTSD" czyta się szybko i bez bólu, acz trudno powiedzieć, że mamy przed sobą kandydata do Eisnera. Czuć wyraźnie, że autor prześlizguje się po temacie, psychologia kuleje, a sama wymowa lekko trąci banałem. Na szczęście wszelkie scenariuszowe niedostatki idę w niepamięć, jeśli skupimy się na stronie formalnej.
A jest na czym, bo jako rysownik Guillaume Singelin robi tu fenomenalną robotę. W "PTSD" na równych prawach spotykają się fascynacja mangą i popkulturą Dalekiego Wschodu oraz wpływy komiksu europejskiego. W efekcie dostajemy rzecz niebywale świeżą i wymykającą się prostej klasyfikacji. To jeden z tych tytułów, po przeczytaniu którego zaczynacie śledzić autora na Instagramie, a potem trujecie na FB wydawnictwa, kiedy wypuści jego inny komiks.
Jeśli chodzi o kwestie edytorskie, "PTSD" od Non Stop Comics to na pewno ścisły top tego roku. Twarda oprawa z ażurowym (!) tytułem to strzał w dziesiątkę i sprawa na naszym rynku dotąd niespotykana. Do tego papier o dużej gramaturze i bonusy w postaci szkiców oraz posłowia Singelina. Dowiecie się z niego, skąd czerpał inspiracje i co wpłynęło na jego unikalny styl. Warto się zainteresować.