Książki dla najważniejszych ludzi na świecie
Lala Lolka , Katarzyna Bogucka (tekst i ilustracje), Łódź: Ładne Halo, 2012.
Katarzynę Bogucką pokochano w mojej rodzinie od pierwszego wejrzenia - a właściwie od pierwszego ziarnka maku, bo stało się to przy okazji urzekającej książeczki "Siała baba mak". Cenię ją za dowcip, za nawiązania do stylistyki książeczek, które w dzieciństwie wygrzebywałam z czeluści rodzinnej biblioteki, bo u Boguckiej wyraźnie pobrzmiewają w jej ilustracjach lata 50-te i 60-te, mocne kolory i zdecydowane, uproszczone kształty oraz niechęć do taniej tkliwości, która często prześladuje książkę dziecięcą. A moje dzieci nie bawią się w analizy, tylko mówią po prostu - jest świetna! W "Lali Lolka" stworzyła nie tylko ilustracje, ale również rymowany wierszyk, acz obraz prowadzi tutaj równorzędny dialog z tekstem, miejscami wręcz dominuje.
Lekkość rymowanego wierszyka również jest zwodnicza, ponieważ dotyczy spraw raczej istotnych. Oto mały Lolek, chłopiec wrażliwy i zainteresowany modą, zabiera do przedszkola swoją ulubioną zabawkę - lalkę. Lalka wprawia w taki popłoch nauczycielkę chłopca, że czuje się w obowiązku wygłosić mu wykład na temat różnic między światem dziewczynek i światem chłopców, co prowadzi do konfrontacji z tatą Lolka (bynajmniej niezainteresowanym modą) oraz nieoczekiwanego finału, w którym dzieci ze wzruszającą lekkością przechodzą do porządku dziennego nad stereotypami świata dorosłych.
Spokojnie, to nie manifest, tylko pełna wdzięku opowieść o małym chłopczyku, który broni własnych zainteresowań i zabaw, ale też kpina z wielu myślowych kolein (rozkoszna jest mama Lolka, utyskująca, że jej szef z pewnością nie nabierze się kolejny raz na łzy i nie zwolni jej wcześniej z pracy). Ale niepostrzeżenie skłania też do zadumy nad rolą edukacji w przekazywaniu stereotypów, nad obrazem rodziny, która w podręcznikach szkolnych wyraźnie odkleja się od rzeczywistości (co zresztą było już przedmiotem analiz, w tym morderczego "Wszystko o Ewie" Krzysztofa Burnetko i Anny Matei czy publikacji Stowarzyszenia "W stronę dziewcząt").
Nad tym, że istnieją dziarscy chłopcy i chłopcy, którzy bawią się lalkami. Że są dziewczynki, które bawiąc się w królewnę, przymierzają szpilki mamy i takie, które przymierzają jej martensy - i też są królewnami, jeśli tylko zechcą.