"Blondyneczka"
Jednak to dzięki przemianom ustrojowym Bayer Full nagrał swoją pierwszą płytę, "Blondyneczkę". Chłopcy nagrali ją "na setkę", bezpośrednio na kasetę. Nie bez przygód. Świerzyński wspomina: "Jak się któryś pomylił, to było stop, dostawał joby i zaczynaliśmy cały utwór od początku. Była taka piosenka 'Skandal w rodzinie', śpiewaliśmy ją w latach osiemdziesiątych, i za każdym razem, jak próbowaliśmy nagrać tę piosenkę, Jackowi się w jednym momencie mylił akord. Wkurzał się, mamrotał coś pod nosem i nagrywaliśmy to od nowa i od nowa. W końcu się udało i tak powstała nasza pierwsza kaseta. Mój syn bardzo ją lubił, ciągle puszczał i kiedyś słyszę, jak sobie śpiewa 'Na Trynidad, nad morzem domek był. A w domku. I w tym momencie mi się p*doli'. Zdębiałem: 'Synuś, co ty śpiewasz?'. 'No przecież tak jest na kasecie' - mówi Sebastian. Słucham - faktycznie. To było właśnie to, co wymamrotał Jacek, kiedy po raz kolejny pomylił akord. Nagrało się idealnie".
Wydać płytę nie było łatwo. Przygotowany materiał zespół zaniósł do Sławka Skręty z wytwórni Blue Star. Nie spodobał się. Chłopcy dograli jedną piosenkę, "Blondyneczkę". I później okazało się, że to był największy hit. Świerzyński ze zgrozą wspomina pierwsze koncerty z nowym materiałem: "Ta ówczesna 'stylówa' z bazaru! Kiedy pierwszy raz mieliśmy zaśpiewać w amfiteatrze płockim tę 'Blondyneczkę' w krótkich spodniach i koszulach w kolorowe maziaje, to jakaś dziewczyna przed sceną powiedziała: 'Ale wiocha!'. Do tej pory to pamiętam. Ale to rzeczywiście była wiocha. Ja się tego nie wstydzę, bo wszyscy tak wyglądaliśmy - przedziwne koszule, dziewczyny w błyszczących satynowych sukienkach, treski na głowach. (...) Taka była moda z Tuszyna, Ptaka, Jarmarku. Wtedy był ten czas".