W wojsku u ginekologa
Świerzyński nie chciał iść na studia, wcielono go więc do wojska. Dostał, oczywiście, miejsce w orkiestrze i od razu próbował się zmyć. "Miałem takiego kolegę, Myszka się nazywał, i on chorował razem ze mną. Przez trzy miesiące unitarki zdarzyły nam się przeróżne choroby, zwykle nieznanego pochodzenia, które same przechodziły, ale zaraz zapadaliśmy na następne. I tak aż do momentu, kiedy odesłali nas do lekarza wojskowego. Poszliśmy do gabinetu, doktor mnie przebadał, w książeczce postawił pieczątkę, zajrzałem, a tam 'ginekolog'. Zacząłem się tak śmiać, że z tego wszystkiego zapomniałem, jaką chorobę symuluję. Doktor się nieźle wkurzył, ale jeszcze nic nie powiedział, tylko kazał mi wyjść. (...) Lekarz Myszkę również obadał, widzi jak na dłoni, że udajemy, ale Myszka postanowił walczyć. Wywalił język i mówi: 'Panie doktorze, a jeszcze tu mi coś na języku wyrosło...'. Tego było już za wiele. Lekarz nie wytrzymał i jak nie wrzaśnie: 'Spi*alać mi stąd!'. I tak ginekolog cudownie wyleczył nas ze wszystkich
chorób."