Fantastyka z definicji jest literaturą opartą na pisarskiej wyobraźni.Tymczasem w większości przypadków kreacja świata przedstawionego w lwiej części opiera się na naszej, dobrze znanej rzeczywistości, do której wprowadzone zostaje zaledwie kilka składowych z jej punktu widzenia fantastycznych. W zależności od tego, z jaką odmianą literatury imaginacyjnej mamy do czynienia, mogą to być elementy metafizyczne czy magiczne, albo też stanowiące wytwór futurystycznej czy obcoświatowej technologii. Bardzo rzadko zdarza się, że pisarz buduje świat od podstaw, opierając go na fundamentach pomysłów powstałych we własnej wyobraźni i konsekwentnie rozwijanych. A wizja ta bardzo odstaje do obrazu naszej rzeczywistości, z tkanki której czerpie jedyne nieliczne składniki, niezbędne do funkcjonowania wykreowanych na kartach książki realiów.
Do nielicznego grona autorów, którzy podejmują się trudu budowy nowych światów, należy niewątpliwie Kanadyjczyk Karl Schroeder, zaś Słońce Słońc, którym debiutuje na polskim rynku, jest tego najlepszym dowodem. Akcja powieści rozgrywa się bowiem w dalekiej przyszłości w... balonie o średnicy trzech tysięcy mil. Balon ów, noszący nazwę Virgi, wypełniony jest powietrzem, a w panującej w nim nieważkości dryfują kule wody i fragmenty skał, jak również żyją dziwaczne stworzenia przystosowane do tutejszego środowiska. A jak ludzie zaadaptowali się do tych niecodziennych warunków? Otóż zamieszkują oni w zawieszonych w przestrzeni pierścieniowych miastach, które dzięki ruchowi obrotowemu wytwarzają namiastkę grawitacji. Miasta te korzystają ze światła i ciepła sztucznych słońc, porozmieszczanych w przestworzach. Z dala od słońc panuje wieczny mrok i zima. Te rejony dają schronienie jedynie wygnańcom czy powietrznym piratom.
Schroeder wykreował kompleksowe uniwersum, którego poszczególne elementy zazębiają się i uzupełniają. Precyzyjnie i z dbałością o szczegóły opisał jego funkcjonowanie, ukazując, jak różnice klimatyczne wpływają na dany obszar i różne aspekty życia jego mieszkańców: technologię, obyczaje, historię, politykę. Centralnym punktem opisywanego świata uczynił tytułowe, olbrzymie Słońce Słońc, Candesce. Najpotężniejsze z państw kontrolują własne gwiazdy, a miasta, które ich nie mają, muszą godzić się na brak suwerenności. Mieszkańcy Aerie chcąc zerwać zależność od wojowniczego Slipstreamu, budują w tajemnicy własne słońce. Niestety, plan kończy się fiaskiem, bo Slipstream, aby zdusić w zalążku zagrożenie dla własnej dominacji, przypuszcza atak na Aerie.
Wśród osób, które giną w wyniku walk, są rodzice Haydena Griffina. Chłopak obiecuje ich pomścić. Dorasta mieszkając w różnych rejonach Virgi, nabierając doświadczeń, ucząc się przebiegłości, pielęgnując swoją determinację i stając się doskonałym pilotem aerocykli. W końcu przybywa do stolicy Slipstreamu, by wcielić w życie swój plan zemsty, wokół motywu której orbituje fabuła powieści. Chcąc zbliżyć się do Chaisona Fanninga, admirała, który dowodził atakiem na Aerie, chłopak podejmuje pracę jako asystent jego żony, Venery. Nim jednak uda mu się dokonać zemsty, zostaje wcielony do załogi okrętu, którym Fanning wyrusza na tajną wyprawę, której celem jest odnalezienie wytworów zaginionej technologii. Przebywanie na jednym pokładzie z zaprzysięgłymi wrogami nie jest dla Griffina lekkim przeżyciem. Ale to nie jedyny jego problem, bo na drodze ekspedycji stają bezwzględni piraci, dają o sobie znać także siły spoza Virgi.
Rozgrywająca się w pomysłowym uniwersum fabuła jest spójna, intrygująca i ciekawie skonstruowana.Nie brak w niej niespodziewanych zwrotów akcji i pełnych napięcia punktów kulminacyjnych. Dzięki tym zabiegom, Schroederowi udaje się utrzymać czytelniczą uwagę w stanie najwyższej koncentracji. Autor umiejętnie buduje klimat niesamowitości i niepokoju, pogłębiający się wraz z rozwojem wydarzeń. Intryga, zmyślnie prowadzona pośród sugestywnie obrazowanych powietrznych bitew i pościgów, potrafi niejeden raz nas zaskoczyć. Dzięki rozmachowi i mocy pisarskiej wizji, często czujemy się, jakbyśmy znaleźli się w samym centrum opisywanych wydarzeń. Główne postacie, w szczególności Haydena i Venery, są złożone charakterologicznie, barwne, żywe i przekonujące. Autor wyposażył je w bogate życie wewnętrzne, osobiste wspomnienia, przemyślenia i motywacje. Dzięki temu ich przeżycia budzą w nas cały wachlarz autentycznych emocji.
To wszystko, w połączeniu z niezwykłą oryginalnością świata sprawia, że Słońce Słońc jest lekturą wciągającą i atrakcyjną, łatwą w odbiorze, napisaną lekkim językiem i ze sporym poczuciem humoru. Schroeder zaserwował nam malowniczą i efektowną opowieść o zemście i dokonywaniu trudnych wyborów, o poszukiwaniu skarbu, ale i o poszukiwaniu samego siebie. Słońce Słońc łączy w sobie elementy space opery, hard SF, fantasy i steampunku z tym, co najlepsze w awanturniczych historiach przygodowych. Zakończenie powieści pozostaje otwarte, stanowi ona bowiem pierwszą część pięciotomowego cyklu. Nic więc dziwnego, że wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi, jak choćby to, w jaki sposób zaistniał świat Virgi, tak obcy naszemu codziennemu doświadczeniu. W tym ostatnim dzieło Schroedera przywodzi na myśl takie utwory, jak * Vertical* Rafała Kosika czy Wydech Teda Chianga . Pozostaje mieć nadzieję, że kanadyjski pisarz w kolejnych tomach cyklu będzie rozwijał potencjał stworzonego przez siebie uniwersum równie twórczo i pomysłowo jak zaczął to czynić w tomie pierwszym.