Przełamywanie tabu
- Nie bała się Pani, że taki układ - były powstaniec, który współpracuje ze Stasi - może wywołać poruszenie w Polsce? U nas powstańcy w masowej świadomości to postaci krystalicznie czyste...
- Nie bałam się, opisuję ludzi, których życiowe drogi są bardzo kręte i tylko tacy mnie interesują. Nie są szaleńcami, często muszą wybierać pomiędzy dobrem a złem lub złem i mniejszym złem, bo czasami nie da się inaczej. I wolę to, niż te sztywne postawy, które często są bardzo podejrzane.
- Ze wszystkich głośnych spraw politycznych minionego wieku zdecydowała się Pani wpleść w fabułę nawiązania do sprawy Baader-Meinhof. Dlaczego?
- No właśnie, o tym też zadecydowało życie. W czasie, gdy zaczęły się aresztowania terrorystów, przebywałam w Niemczech Zachodnich u mojej przyjaciółki. Jej dobrzy znajomi przeżywali dramat, gdyż ich córka została aresztowana za kontakty z Ulrike Meinhof. To byli bardzo ustosunkowani ludzie, zaangażowali wybitnego adwokata, a ona na procesie sama siebie obciążyła. Chciała być blisko swojej duchowej przewodniczki. Bardzo ta historia podziałała na moją wyobraźnię, starałam się dowiedzieć o tej dziewczynie jak najwięcej, oglądałam jej fotografie i Anna jest bardzo do niej podobna fizycznie.