„Boom” na Powstanie Warszawskie trwa. Ryk bomb i odgłosy strzelaniny po latach zastąpiły huczne salwy ku pamięci poległych dobiegające z miast i miasteczek oddalonych od stolicy o setki kilometrów. Pod pomnikami wieńce, w literaturze - Norman Davies, opublikowany po kilkudziesięciu latach dziennik Białoszewskiego, sfilmowane z rozmachem Kamienie na szaniec i goniące je kolejne superprodukcje. Dyskusja nad sensem czy bezsensem powstania powoli ustępuje – nie bójmy się tego określenia – pop-patriotyzmowi. Jeszcze parę lat temu szkolne apele „ku czci” kojarzyły się z nudą, dzisiejsze pokolenie dumnie nosi torby płócienne z symbolem AK, a interaktywne Muzeum Powstania Warszawskiego to obowiązkowy punkt w planie każdego turysty odwiedzającego stolicę. Powstanie stało się modne, patriotyzm z różnego rodzaju biało-czerwonymi gadżetami to powód do dumy. Słychać głosy, że za dużo, po co, przecież klęsce należy się zapomnienie. Ale wydaje się, że nic już tego zmartwychwstałego huku powstańczego nie zagłuszy.
Jako wnuczka harcerki Szarych Szeregów i powstańczej łączniczki z radością witam na rynku wydawniczym kolejne książki, których głównym zadaniem jest zachowanie pamięci o naszych dziadkach. Galop ‘44 jest pozycją wyjątkową. W zalewie spisanych wspomnień i rozpraw historycznych oto pojawia się osadzona w powstańczej Warszawie powieść dla młodzieży, która nie dość, że trafia w gusta statystycznego młodego czytelnika, to w dodatku – a może przede wszystkim - jest świetną lekcją historii podaną w ciekawy i przystępny sposób.
Mikołaj i Wojtek to bracia, którzy pewnego sierpniowego dnia przenoszą się w czasie i przestrzeni trafiając w sam środek walczącej Warszawy. Nie są zwyczajnymi obserwatorami historycznych wydarzeń, bardzo szybko czynnie włączają się w ruch powstańczy, przy okazji lecząc wzajemne relacje nadszarpnięte różnicami w charakterach, dającymi się we znaki w okresie dojrzewania. Bolączki dorastania są Monice Kowaleczko-Szumowskiej, mamie czworga dzieci, dobrze znane. Autorka przelała na papier doświadczenia własnych synów łącząc je ze wspomnieniami powstańców, którzy chwytali za broń mając przecież nieraz po naście lat. Połączenie wrażliwość pisarki i dokładności podczas kwerendy prowadzonej w Archiwum Historii Mówionej w Muzeum Powstania Warszawskiego dało imponujący efekt. Są więc precyzyjne opisy walk i żmudnego poruszania się w kanałach, które na długo zapadają w pamięci. Łatwość w przekazywaniu emocji targających powstańcami to główna zaleta powieści. Młodzieńczy zapał i wiara, że wszystko będzie dobrze mieszają
się z coraz większym zmęczeniem i lękiem o najbliższych. Szczegółowe opisy miejsc i wydarzeń ubarwione realistyczną gwarą warszawską budują napięcie, nad którym unosi się duch wspomnień świadków historii. Autorka nie sili się na idealizowanie, nie tworzy mitów, przekaz jest jasny – Powstanie wybuchło, bo młodzi ludzie nie chcieli bezczynnie patrzeć na klęskę Warszawy. Wojtek i Mikołaj przecież wiedzą jak to się wszystko skończy, a mimo to ochoczo dołączają do zespołu.
Galop ’44 to powieść która patrzy na Powstanie Warszawskie oczami nastoletniego chłopca. Taki obraz wydaje się mi najbardziej prawdziwy, jeśli osadzić go w kontekście kronik filmowych dokumentujących warszawski zryw, pełnych ujęć młodzieńców dumnie prezentujących broń i jasnych warkoczy uwijających się sanitariuszek. Bo Powstanie Warszawskie ma twarz młodego człowieka.