Trwa ładowanie...
23-02-2012 13:36

Powrót do domu złego

Powrót do domu złegoŹródło: "__wlasne
d3eiax4
d3eiax4

Z pisaniem recenzji środkowego tomu dowolnej trylogii jest pewien problem. Czytelników, którzy mają już za sobą lekturę Ziemi kłamstw , pierwszego tomu bestsellerowego dzieła Ragde, nie trzeba chyba zachęcać do sięgnięcia po kontynuację. Z kolei ci, którzy Ziemi kłamstw wciąż nie mieli w rękach, tym bardziej nie będą póki co zainteresowani czytaniem o Rakach pustelnikach.

Tych drugich odsyłam do wcześniejszej recenzji oraz, oczywiście, do lektury samej * Ziemi kłamstw, wybitnej współczesnej powieści opowiadającej o dysfunkcyjnej, „toksycznej” rodzinie Neshov, która od lat karmi się sekretami i kłamstwami, hipokryzją i samooszukiwaniem się. Dramatu, bo * Ziemia kłamstw to historia dojmująca, niewyobrażalnie pesymistyczna, wstrząsająca czytelnikiem w nie mniejszym stopniu niż nie potrafiącymi się ze sobą porozumieć braćmi Neshov (Tor, Margido i Erlend).

Pierwszy tom Ragde zakończył się prawdziwym emocjonalnym i fabularnym trzęsieniem ziemi, więc nie powinno dziwić, że recenzję kończyłem słowami: „Jeżeli Smak Słowa w najbliższym czasie nie wyda po polsku kolejnych dwóch tomów trylogii, trzeba będzie urządzić jakieś zamieszki pod siedzibą wydawnictwa. Nie widzę innej możliwości”. Na Raki pustelniki zniecierpliwieni czytelnicy musieli czekać bardzo długo, bo ponad rok. Książka rozpoczyna się w momencie, w którym zakończyła się część pierwsza, więc paradoksalnie w najlepszej sytuacji znajdują się ci, którzy lekturę całej trylogii Ragde rozpoczną dopiero teraz (ostatnio ukazał się też tom ostatni – * Na pastwiska zielone*).

Tytułowe raki pustelniki to skorupiaki, które wyróżniają się tym, że na świat przychodzą pozbawione pancerza na odwłoku i same muszą znaleźć dla siebie schronienie, by móc chronić ów miękki odwłok. Metafora ta trafnie oddaje sytuację, w której znaleźli się powieściowi bohaterowie. Bracia Neshov oraz córka najstarszego z nich w jakimś sensie „znaleźli swój dom” i teraz podejmują kolejne, mniej lub bardziej rozpaczliwe, próby porozumienia. Czy poradzą sobie w nowej, niełatwej dla nich sytuacji? Czy będą umieli i mieli o czym ze sobą rozmawiać?

d3eiax4

Oprócz kłopotów z porozumieniem, jakie mają ze sobą bracia i Torunn, dochodzą też nowe problemy, które dotykają każdego z nich. Torunn musi zdecydować, co zrobić z odzyskanym po latach kontaktem z ojcem (jak również z niezbyt ją cieszącą możliwością przejęcia jego gospodarstwa), nie mniejszym utrapieniem jest dla niej irytujący, wyczerpujący charakter jej matki, która zadręcza ją swoim przegranym życiem. „Kłopoty z miłością” to w pewnym sensie także problem Margida, którego w romans próbuje wplątać pewna zaborcza i zdecydowana wdowa. Najbardziej skomplikowana jest chyba sytuacja Tora i jego coraz bardziej podupadającego gospodarstwa w Byneset. Natomiast najszczęśliwszymi i najlepiej sobie radzącymi postaciami są żyjący w związku partnerskim Erlend i Krumme…

Czytając Raki pustelniki, przez długi czas wydawało mi się, że to powieść mniej udana, czasami wręcz nudna, angażująca odbiorcę i trzymająca w napięciu w dużo mniejszym stopniu niż to było w przypadku wcześniejszej * Ziemi kłamstw. To jednak częściowo mylne wrażenie, pułapka, w którą wpada się właśnie za sprawą bezkonkurencyjnego tomu pierwszego. Rzeczywiście, z porównania obu tomów *Raki pustelniki nie wychodzą zwycięsko, ale i ta powieść ma swoje niewątpliwe zalety, dzięki którym trudno byłoby ją uznać za utwór niedobry. Ragde podaje nam kolejne fragmenty niespiesznym tonem, fabuła nie jest już tak „sensacyjna” jak poprzednio, ale dzięki temu jeszcze bardziej możemy delektować się światem przedstawionym powieści, opisywanym dokładnie przez autorkę detalom i wyczerpująco przez nią omawianym kwestiom (od prowadzenia zakładu pogrzebowego przez tresurę psów aż po utrzymywanie gospodarstwa). Wielkie uznanie ponownie należy się
Ragde za wszechstronną wiedzę lub – co bardziej prawdopodobne – świetnie wykonaną pracę researchera. Co prawda, tym razem niektóre szczegółowe opisy (np. hodowla świń, figurki Swarovskiego, witryny sklepowe itd.) są w jakiejś mierze kontynuacją tego, o czym czytaliśmy już wcześniej, ale wciąż są to fragmenty przygotowane niezwykle starannie, umiejętnie przykuwające uwagę czytelnika i lepiej zaznajamiające z codziennym życiem powieściowych bohaterów.

Wydaje mi się też, że nieco zmarginalizowany został wątek Margida, jakby autorka nie do końca wiedziała co z tą postacią zrobić (nie wiem na przykład, o co chodzi z kwestią jego rzekomego fundamentalizmu religijnego; zbyt obszerny i nieco zbędny jest też „wątek” jego sauny). Z kolei związek Erlenda i Krummego momentami opisywany jest w taki sposób, że odnosiłem wrażenie, iż czytam raczej skrypt odcinku poprawnej politycznie, gejowskiej, a co gorsza sentymentalnej i łzawej telenoweli, a nie tak charakterystycznej dla Ragde do bólu realistycznej opowieści „z życia wziętej”. Można by się jeszcze przyczepić na przykład do łatwo dającego się przewidzieć powrotu wszystkich postaci do Byneset (powrót do „domu złego”), który to „rodzinny zjazd” jest nieunikniony właściwie od pierwszych stron powieści, ale wszystko to i tak nie psuje całościowej przyjemności z lektury, jak również nie zmienia faktu, że w dalszym ciągu uważam Ragde za pisarkę niezwykle utalentowaną i w pełni zasługującą na uznanie czytelników,
krytyków czy jurorów nagród literackich.

Dodam jeszcze, że zakończenie powieści ponownie jest niemałym wstrząsem tak dla jej czytelników, jak i bohaterów, więc nie pozostaje nic innego, jak zabierać się do lektury tomu trzeciego. Niestety, ostatniego.

d3eiax4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3eiax4