Zbiór Zabójca czarownic zawiera osiem opowiadań Krzysztofa Kochańskiego, które powstawały na przestrzeni wielu lat. Taki dobór pozwala dostrzec stale powracające motywy, najwyraźniej szczególnie dla autora interesujące, jak i obserwować jego pisarskie „dojrzewanie”. Wyróżnikiem tej twórczości jest szczególna oryginalność światów przedstawionych, niezwykła mnogość stworzonych od podstaw rzeczywistości, w których magia przeplata się z techniką, technika zwraca się przeciw własnym stwórcom, a człowiek wpada w pułapkę postępu. Kochański z lubością wrzuca swoich bohaterów w sytuacje ekstremalne, Apokalipsa jest u niego właściwie codziennością. Jednak, choć pomysły są znakomite, często sprawiają wrażenie nie do końca wykorzystanych.Właściwie w każdym opowiadaniu najważniejsza jest przewrotna, zaskakująca puenta, często serwowana zbyt pośpiesznie, gdy pomysł posiada potencjał, który warto by było nieco bardziej wyeksploatować. Lapidarność jest cnotą w przypadku quasi przypowieści, krótkich form, jakimi są
zamykające zbiór Dom spotyka Chłopca i Naletnik, Wąż Ognisty. Sprint do puenty, podawanie wyłącznie informacji niezbędnych do jej efektownego wybrzmienia, zadaniowe traktowanie postaci, które szczególnie wyraźnie daje się zaobserwować w Łyżwiarzu, upodabniają część tekstów, w tym między innymi opowiadanie tytułowe, do szkiców – interesujących, ale niedostatecznie wykończonych. Gdy brakuje systematycznie narastającego napięcia, tajemnicy, końcowy twist traci, staje się łatwiejszy do przewidzenia. Przykładem takiego zmarnowanego pomysłu jest sieciowa rzeczywistość w opowiadaniu D.L. Net – jesteśmy świadkami końca jej istnienia, ale o zasadach, według których funkcjonowała przez ponad siedemset lat, dowiadujemy się zaskakująco niewiele. Liczy się efektowny kres. A szkoda.
Za najlepszy – bo najbardziej kompletny, pozbawiony rozziewu pomiędzy pomysłem i jego realizacją – uważam tekst Interesy nie idą dobrze. Przewrotny pomysł na bohatera, tajemniczy wirus przemieniający w czasie pełni księżyca urządzenia AI w wampiry, klimat, oszczędne, ale bardzo przekonujące emocje – znakomita mieszanka. Niemal równie dobre, dzięki głębi poruszanej problematyki i zaskakującemu zakończeniu, jest sporo wcześniejsze opowiadanie Rex i wyścigi psów czterokołowych. Niemal, bo również zostało „przycięte”. Jakby autor obawiał się, że pogłębienie tła, wejście w szczegóły, spłoszy czytelnika.
Nieco przytłaczający przy czytaniu opowiadań ciągiem może być ich ponury nastrój – zagłada, koniec epoki, samotność, niezrozumienie wynikające z różnic niemożliwych do zniwelowania, miłość z góry skazana na porażkę. W nieszablonowych wizjach Krzysztofa Kochańskiego znaleźć można niemal wszystko – z wyjątkiem optymizmu i szczęśliwych zakończeń. Nie jest to wada, raczej realizm, w uprawianym przez niego gatunku literatury – uznawanym powszechnie za wyjątkowo eskapistyczny – bardzo rzadko pojawiający się w tak wysokim stężeniu i niczym nie tonowany. Jak widać, zbiór jest wyjątkowy na wielu poziomach, z pewnością nieschematyczny, co czyni go wartym polecenia.