Trwa ładowanie...
recenzja
18-10-2012 00:12

Poszukując szczęśliwych Cyganów

Poszukując szczęśliwych CyganówŹródło: Inne
d18485v
d18485v

Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma. To wiemy z piosenki. Kolorowe wozy odeszły w niepamięć, wędrujące tabory pamiętają już tylko najstarsi Cyganie. Jakiś ułamek bogatej romskiej tradycji i folkloru dostajemy w pojawiających się od czasu do czasu transmisjach z romskich festiwali. Ficowskiego czytają specjaliści, o Papuszy słyszeli znawcy, filmów Kusturicy nie pokazuje się w najlepszym czasie antenowym, żebrzących Romów choć raz w życiu widział prawie każdy. Fragmentaryczna wiedza, bądź zupełny jej brak, stereotypy i jedno negatywne doświadczenie wystarczają, by raz na zawsze wyrobić sobie zdanie o tej grupie etnicznej. I dlatego tak bardzo się cieszę, że na rynku wydawniczym znaleźć można pozycje takie jak Farby wodne (2011), czy właśnie nowe wydanie znakomitego cyklu reportaży Cygan to Cygan.

Kiedy książka Lidii Ostałowskiej pojawiła się w tym serwisie, błyskawicznie rozpętała się dyskusja. Rzadko się zdarza, żeby pod zapowiedzią/streszczeniem książki wypowiedziało się tylu internautów – w chwili pisania tego tekstu było ok. 140 wypowiedzi. Przeczytałam 90% komentarzy. Książki dotyczył jeden. Spora część wpisów kipiała nienawiścią, znaleźli się tacy, którzy wręcz nawoływali do ludobójstwa, używali przekleństw, przywoływali własne historie, w których Cygan zawsze był tym złym. Wiadomo, Cygan to Cygan. W przypadku wielu wypowiedzi, obok języka nienawiści, raził brak elementarnej wiedzy na temat Romów i ich kultury. Sytuacja dobitnie pokazuje to, co Ostałowska przekazała między kolejnymi rozdziałami książki. O Cyganach mówi się w kontekście negatywnym, tymi samymi od lat frazami, bez chęci zrozumienia, za to z dużą dozą nienawiści. Cyganie egzystują na marginesie społeczeństwa, administracja państwowa nie ma pomysłu na to, jak rozwiązać problem cygański, a Cygan z obywatela, człowieka, ojca,
męża przepoczwarzył się właśnie w nierozwiązywalny problem. Nie namawiam do akceptacji zachowań przestępczych, do tolerancji bezgranicznej, czy do przyzwolenia na agresję. Namawiam do poszerzania wiedzy. I tu wkracza Ostałowska ze swoją bogatym doświadczeniem reporterskim, piękna frazą i tym wszystkim, co sprawiło, że autorka weszła w świat dla gadziów zamknięty.

Jedna z najważniejszych zasad romanipen, kodeksu Romów, w sposób jednoznaczny zakazuje opowiadania gadziom (nie-Romom) o cygańskim życiu i tradycji. Autorka sobie tylko znanymi sposobami przebiła się przez mentalny mur oddzielający Cyganów i gadziów. Gdy w Europie wciąż buduje się nowe mury, ogrodzenia, osobne wejścia do szkół (znany przypadek z polskiego podwórka), Ostałowska podeszła niesamowicie blisko. Poszukiwała Cyganów. Znalazła plątaninę ludzkich losów, historii i wystarczająco dużo romskich osad, by mógł powstać cykl reportaży pokazujących, jak żyją Romowie w różnych częściach Europy. Bez patosu, niepotrzebnych wzruszeń, baz epatowania tragedią, ale z drugiej strony niesamowicie wyraziście pokazuje Romów, którzy niby dostosowali się do wymagań nowoczesności, nauczyli żyć bez wędrówki, a mimo wszystko żyją w warunkach skrajnie nędznych. Razem z Ostałowską oglądamy ubogie domostwa na skrajach miast. Zmieniają się nazwy państw, opis pozostaje ten sam: nieutwardzona droga, często brak porządnej
kanalizacji i prądu, teren, na którym nikt inny się nie osiedli. Dominuje szarość, rzeczywistość ma kolor wody z kałuży. Gdzie te kolorowe spódnice, bogactwo wzorów, barw i deseni? Nawet gdy reporterka wkracza w bardziej cywilizowane warunki, Cygan nie jest pełnoprawnym mieszkańcem osiedla. Nawet gdy jest spokojnym i uprzejmym sąsiadem, w chwili gniewu, jakieś problematycznej sytuacji ktoś mu to cygańskie pochodzenie wypomni. I to będzie obelga, która zawiera w sobie wszystkie najgorsze słowa. Opis marnych warunków życia, niesprawiedliwości (niezwykle przejmujące opisy z bułgarskiego więzienia), biedy i krzywdy to zaledwie część romskiej egzystencji. Jakkolwiek jest to część tak znacząca, że wielu reporterów na tego rodzaju opisach poprzestaje. Ostałowska opisała ze szczegółami Ederlezi, wyjaśniła, dlaczego Feluś uratował Cyganów, przytoczyła treść dokumentów wdrażających przeprowadzenie szerokiej akcji wychowawczego oddziaływania na ludność cygańską w kierunku porzucenia przez nią koczowniczego trybu życia
i przejścia na tory produktywnego życia osiedlowego. Podjęła się niezwykle trudnego zadania wyjaśnienia gadziom znaczenia tradycji cygańskiej, nauki ojców, powagi skalania i tego wszystkiego, co buduje tożsamość Roma. Serwuje Ostałowska tę wiedzę niepostrzeżenie, przy okazji opowiadania fascynujących historii, które pokazują świat wciąż bardzo hermetyczny, a przy okazji bogaty i różnorodny. Poruszające historie, szarobura rzeczywistość i bogactwo tradycji podzielone na rozdziały niewielkiej w sumie książeczki fascynują i zadziwiają, nie pozwalają przejść obojętnie, zmuszają do refleksji, poruszają. Na tym polega sztuka reportażu, w której Ostałowska osiągnęła mistrzostwo.

Niezwykle podobają mi się zdjęcia, które oddzielają poszczególne rozdziały. Bo w mediach Cyganów zwykle pokazuje się na dwa sposoby – przez pryzmat folkloru w popowej wersji, ewentualnie przepychu mieszkań najbogatszych Romów, lub skrajnie nędznych romskich domostw. Dlatego zachwyciły mnie kelderaskie czerwone wstążki wplecione w warkocze młodej dziewczyny, przenikliwe oczy starej Cyganki i susząca się w słońcu przepastna spódnica.

Rom w języku romani znaczy człowiek. Książki Ostałowskiej to próba pokazania człowieka kryjącego się za obiegowymi stereotypami o Cyganach. Dużo musi jeszcze takich książek powstać, by wyrażenie Cygan to Cygan nie miało li tylko pejoratywnych konotacji.

d18485v
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d18485v