Drogi Pałacu, piszę do Ciebie...
Od początku działania pałacu nadchodziły adresowane do niego listy - ze skargami, prośbami, opisami trudnej sytuacji życiowej. Część z tej korespondencji była efektem problemów psychicznych trapiących jej autorów. Jednak dla wielu prostych ludzi mieszkających w dalekich zakątkach kraju Pałac Kultury i Nauki był synonimem państwa. W wiadomościach telewizyjnych oglądali oni goszczących w pałacu członków rządu, zjazdy PZPR, wizyty oficjalnych delegacji. Dlatego też swoje listy przysyłali tutaj.
Wychodząc naprzeciw tej potrzebie, pierwszy dyrektor PKiN, Stanisław Barszczewski, polecił zainstalowanie przy windach specjalnych skrzynek na wszelkiego rodzaju skargi i zażalenia. Pod koniec każdego dnia skrzynki zazwyczaj były pełne. Poszczególne listy kierowano potem pod właściwe adresy.
Oczywiście nie wszystkim autorom można było pomóc. Choćby tym, którzy pisali: "Kochany Pałacu, pomóż, sąsiad zajął mi miedzę", "Przekażcie mój list Świętemu Mikołajowi, który mieszka na ostatnim piętrze Pałacu Kultury", "Jestem emerytowanym profesorem PAN. Proszę o mieszkanie na najwyższym piętrze Pałacu. Chciałbym tam rejestrować pioruny", "Byłem w Pałacu z dziesięć razy. Czy jest możliwe zakwaterowanie tam dla celów zdrowotnych na kilka lat?".