Polskie tradycje bożonarodzeniowe
Starym zwyczajem w wigilijny poranek gospodyni budziła domowników, składała im życzenia i udawała się po wodę do źródełka - tak - według tradycji - zaczynała się Wigilia w góralskiej chacie w Beskidzie Żywieckim.
Tuż po zbudzeniu przez gaździnę, gazda wychodził do lasu po połaźnicę, czyli czubek jodełki, który później ozdabiano główkami cebuli, czosnku, orzechami, domowymi ciastkami i łańcuchami ze słomy. Połaźnicę wieszano u powały, tuż nad stołem.
Przed wieczerzą gazdowie oporządzali bydło. Przygotowywali także dla nich pokarm na czas od Wigilii do Trzech Króli. Tradycja zakazywała bowiem w tym czasie ciężko pracować.
Stół, przy którym zasiadali do wieczerzy wigilijnej górale w Beskidzie Żywieckim, opasywany był żelaznym łańcuchem, na którym domownicy stawiali nogi. Górale wierzyli, że dzięki temu będą twardzi niczym żelazo. Przy stole kładli siekierę, aby rodzina przez cały rok była zdrowa.
Stół przykrywało białe prześcieradło, pod którym górale rozkładali grubą warstwę siana i monety. Wierzyli, że dzięki temu na polach obficie obrodzi zboże, a sami nie będą narzekać na brak pieniędzy.
Wieczerzę rozpoczynano, gdy wzeszła pierwsza gwiazda. Honorowe miejsce zajmował nestor rodziny. Jako pierwszy brał ze stołu opłatek i dzielił się z resztą rodziny. Odkrawał też piętkę z bochenka chleba, wykrawał z niej miękki środek. Wkładał tam kawałek opłatka. Po wieczerzy chował okraik za święty obraz. Wierzono, że przyniesie to urodzaj na polach.
Na wigilijnym stole pojawiała się m.in. zupa z suszonych śliwek podsypywana kaszą, ryba słodkowodna, żur z ziemniakami i grzybami oraz kapusta z fasolą lub grochem.
W trakcie kolacji nikt nie mógł odejść od stołu pod groźbą śmierci w nadchodzącym roku. Wieczerzę kończyła wspólna modlitwa.