Granica żenady została przekroczona
Wracając do podziału Polaków na dwa obozy, o którym tyle tutaj mówimy. Czy uważasz, że większość Polaków to idioci? Pytam o to, gdyż z lektury Twoich felietonów widać wyraźnie, że jedziesz ostro nie tylko po grafomańskich i koślawych "dziełach" artystycznych, ale także, że o dzisiejszym odbiorcy nie masz najlepszego zdania.
Napisałem w "Gazecie Wyborczej" tekst "W kraju Morloków". Krytyka tego tekstu była taka, że traktuję protekcjonalnie ludzi, którzy nie zajmują się czytaniem wybitnych książek. Albo że jest to przejaw mojego elitaryzmu. To jest symptomatyczne, bo wydawało mi się, że powinienem się spotkać z dowodami solidarności. A tutaj było: "co on sobie wyobraża", "co to za myślenie elitarne, protekcjonalne".
Ja odpowiem Ci na to pytanie inaczej. Czasami szukam pozytywnych symptomów, które zaczynam widzieć w polskim kinie, czy w oglądaniu polskiego kina. Okazało się, że jakaś granica już pękła i nie da się już kręcić kretyńskich komedii, "Kac Wawy" i "Wyjazdu integracyjnego". "Kac Wawa" poniósł kompletną klęskę frekwencyjną. Na "Kac Wawa" poszło ponad 2 razy mniej ludzi niż na "Różę" Smarzowskiego. To o czymś świadczy. Pomijając, że na "Jesteś Bogiem" poszło ponad milion ludzi, a na jakąś kompletnie kretyńską komedię ludzie już nie chodzą. Więc może zaczyna się coś zmieniać.
Czyli idzie ku lepszemu?
Została przekroczona pewna granica żenady. To jest dobry symptom. Uważam, że przyszłość kultury będzie polegała na życiu w niszach, cytując klasyka: życiu na wyspach. I nie ma innej możliwości. Ale wygląda na to, że wyspy póki co nie zostaną zatopione.