Depresja poporodowa po "Trocinach"
Ale skąd wiedziałeś, co jest w głowie tego człowieka? Robiłeś research na forach internetowych?
Nie. Nie robiłem żadnego researchu, wszystko zrzuciłem na wyobraźnię. Przyjąłem takie założenie: to jest człowiek, który nienawidzi współczesności, we wszystkich jej wymiarach. On nienawidzi zinstytucjonalizowanej religii, jest niewierzący, ale jednocześnie tęskni za duchowością. Bo uważa, że nieszczęściem świata współczesnego jest brak duchowości.
W tym akurat punkcie się z nim zgadzasz?
Trudno powiedzieć. Natomiast mój bohater tworzy sobie enklawę, pewien azyl muzyki dawnej i sakralnej, ponieważ uważa, że to jest przestrzeń w której czuje się bezpiecznie, czuje się uwznioślony. On tęskni za jakimś uwzniośleniem, którego mu brakuje. To nie jest tak, że ja nienawidzę wszystkich przejawów współczesności, bo bym oszalał.
Czy wnikanie w głowę wymyślonego bohatera nie wpływa na głowę pisarza? Podam przykład. Orhan Pamuk na spotkaniu z dziennikarzami mówił o "Czarnej księdze". Gdy pisał "Czarną księgę" to totalnie się odizolował od świata, nie spotykał się z ludźmi, przestał o siebie dbać. Zaczął się zachowywać jak swój bohater, który szuka w Stambule zaginionej żony. Twierdził, że to zawsze się przekłada na głowę.
Przekłada się. Na moją się przełożyło. Trochę odchorowałem tą książkę. Mogę powiedzieć, że miałem coś w rodzaju depresji poporodowej. W trakcie pisania ten facet zaczął na mnie źle oddziaływać. Zawsze powtarzam, że ja nie wkładałem swoich emocji w tę książkę, w tego bohatera, ale on zaczął we mnie włazić w pewnym momencie. I sam zauważyłem, że od niego pożyczam jego emocje. Niewygodne i nieprzyjemne.