Na ratunek Qui pro Quo
Na deskach Qui pro Quo zostali właściwie jedynie Jarosy i Ordonówna - współpraca między nimi spowodowało, że "Ordonka" stała się gwiazdą. Rozpoczęło się ściąganie artystów z innych teatrzyków. Jarosy'emu udało się pozyskać Dymszę, Zimińską, Gierasińskiego i Górską - przynajmniej można było podjąć walkę z Perskim Okiem o prymat na rewiowych scenach.
Warto dodać, że taki przepływ aktorów był możliwy, bowiem przed wojną nie było stałych, teatralnych etatów; wykonawców angażowano do konkretnego przedstawienia. Gwiazd w zespole było kilka, konkurowały o piosenki oraz wysokość gaży - 200-300 zł za występ, podczas gdy miesięczna pensja za występ wynosiła 200 zł.