Walki z rebeliantami
Szczyszek twierdzi, że miejscowi "poczynają sobie śmiało"; stale ostrzeliwują ich patrole, próbują przechwycić zaopatrzenie. "Na nasz widok rebelianci rozpoczynają strzelaninę" - mówi, twierdząc, że rebelianci chcą im pokazać, "kto tu rządzi". "Odpowiadamy, nie celując w wioskę, lecz obok, zgodnie z zasadami postępowania, gdy przeciwnika nie widać i nie można go zdjąć pojedynczym strzałem. Takie wymiany ognia trwają po kilkanaście minut, ale do wioski nie wjeżdżamy. Pod wieczór miejscowi też dają znać o sobie. Odpalają w stronę bazy granaty moździerzowe lub pociski z radzieckich wyrzutni rakietowych. Wieczorny ostrzał staje się tradycją, po kilku dniach wywieszamy w bazie ogłoszenia: Zakaz biegania po godzinie 16."
Nie wpływa to oczywiście pozytywnie na morale żołnierzy - Szczyszek przyznaje, że zamknięcie i rutyna mają bardzo zły wpływ na jego podwładnych.