''Talibowie wciąż są silni''
Żołnierze muszą się też liczyć ze stale nad nimi wiszącym, ogromnym niebezpieczeństwem. Miejscowa ludność nastawiona jest do nich niezbyt pozytywnie i nie zamierza niczego "ułatwiać". Niemal każdego dnia baza jest ostrzeliwana. "Pora ostrzału nie jest wybrana przypadkowo; zmierzcha, nie widzimy za dobrze przez lornetki, tym bardziej, że napastnicy często strzelają z zachodzącym słońcem za plecami" - mówi Szczyszek. Dodaje jednak, że i tak nie mają źle - mieszkają przynajmniej w budynku, który daje im więcej ochrony przed ostrzałem niż namioty.
Dlatego pewnie czują się nieco bezpieczniej niż chociażby żołnierze z posterunku Qarabagh, który mieszkają w namiotach "postawionych przez Amerykanów". Tam zresztą też armia nie jest mile widziana. "Miejscowi wciąż się boją" - czytamy w książce. "By kupić jakąś usługę transportową czy budowlaną, trzeba pogadać z kilkoma osobami. Talibowie wciąż są silni i obserwują, co się dzieje w okolicy."