Życie na gruzach
U zbiegu Marszałkowskiej i Jerozolimskich, na placu przed wysadzonym w powietrze Dworcu Głównym, powstał pierwszy powojenny targ, gdzie można było nabyć wszystko, od drobiu i jaj po alkohol, dolary i złoto.* Teoretycznie za nielegalny handel groziło kilka miesięcy obozu pracy, ale społeczeństwo, które przez pięć lat radziło sobie z obchodzeniem niemieckich zarządzeń, bez większych problemów dawało sobie radę z przechytrzeniem radzieckich patroli. Zresztą przedsiębiorczość była tym, co dość szybko pozwoliło na odbudowę życia w ruinach. *Przekształciły się one niebawem w miasto kontrastów, gdzie kilka kroków od modnej kawiarni znajdowały się powstańcze groby. Jeszcze wiosną 1945 roku szacowano, że w gruzowiskach i piwnicach znajduje się około 12 000 ciał. W listopadzie tego roku, Marian Podkowiński pisał: "Wypalone kamienice, zwalone rudery, pogruchotane domy zmieniają się raz po raz w jasne bary, seledynowe tawerny, zaciszne bombonierki i dancingi. Na górze straszy i nieraz jeszcze zalatuje trupim
fetorem, gdy na dole bawią się ludzie, gra muzyka, gwarno, jasno i wesoło, jak za dawnych lat".