Prawdziwy głód - "upokarzające, beznadziejne doświadczenie"
Tymczasem ojciec Kima, urzędnik, całe życie ślepo podporządkowany partii i wierzący w jej ideały, musiał sprzedać dom, który z takim mozołem budował. Za pieniądze otrzymane z tej transakcji rodzina kupiła kilka worków mąki kukurydzianej, która na jakiś czas odsunęła widmo głodu. Pożywienia nie starczyło jednak na długo, więc chłopiec i jego siostra codziennie, przez długie godziny chodzili po górach i poszukiwali czegoś, co nadawałoby się do ugotowania bieda-zupy. A zjeść można było wszystko: korzenie, badyle, a nawet liście. Nieważny był smak - liczyło się chociaż częściowe wypełnienie żołądka.
"To upokarzające, beznadziejne doświadczenie" - tłumaczy Kim, którego rodzina - podobnie zresztą jak i miliony innych - została zniszczona podczas rządów Kim Dzong Ila (syna Kim Ir Sena). Dopiero po latach wyszło bowiem na jaw, że przywódca Korei, zamiast ratować swoich obywateli przed śmiercią, zwiększał budżet armii, natomiast regiony, w których poparcie dla reżimu było niewystarczające, były pozbawiane dostaw żywności. Pomimo głodowej klęski komunistyczny reżim przez lata nie zgadzał się na przyjęcie międzynarodowej pomocy humanitarnej, co doprowadziło do śmierci nawet miliona ludzi, w tym ojca narratora i zarazem głównego bohatera "Pod jednym niebem".