Tadeusz Miciński
O największym - poza Przybyszewskim - znawcy czarnej magii i okultyzmu wiadomo niewiele. Jak przystało na tajemniczą postać, po Tadeuszu Micińskim mało pozostało plotek, za to jego oficjalne biografie wypełnia wiele białych plam. Matka Micińskiego uważała, że za oryginalnością jej syna kryje się fakt, że jako dziecko aż dwukrotnie uniknął pewnej śmierci: po raz pierwszy, gdy małego Tadeusza chciała udusić jego własna siostra i po raz drugi - gdy upadł z trzeciego piętra.
Jako student Miciński należał do radykalnych organizacji młodzieżowych, a komuny religijne pasjonowały go całe życie. Jedną z takich wspólnot, do której należał, było Bractwo Pracy zakładające, że społeczeństwo zmieni się, gdy na ziemi zostanie zaprowadzony porządek Królestwa Niebieskiego.
Jak przystało na zafascynowanego gnozą i satanizmem adepta czarnej magii i filozofii, Miciński odbył podróż do Berlina, ówczesnej mekki młodych, nowoczesnych ludzi. Poznał tam m.in. zapijaczonego Przybyszewskiego, głoszącego idee wiecznej chuci - panowie nie przypadli sobie do gustu, choć zdarzało się, że razem odwiedzali wspólnego znajomego, Wincentego Lutosławskiego. Jak w piosence: "jakie życie, taka śmierć" - Miciński został zamordowany w nieznanych okolicznościach, gdy jechał powozem do chorej kuzynki. Zamach bolszewicki? A może po prostu napad rabunkowy?