W jakich miejscach ta nienazwana zbrodnia przybrała największe rozmiary?
Do największych zbrodni, poza marszem do Ihumenia, doszło w Berezweczu, w Oszmianie i we Lwowie, które miało kilka więzień. W każdym z lwowskich więzień enkawudowscy zbrodniarze zamordowali po kilka tysięcy ludzi! Tu akurat można było liczyć ofiary, bo Niemcom na tym zależało. Robili nawet "otwarte dni" w więzieniach, gdzie Sowieci popełnili szczególnie podłe zbrodnie. Przerażeni ludzie szukali swoich bliskich, dziedzińce i korytarze były lepkie od krwi. Widzieli zwały trupów na dziedzińcach i w celach.
Jak wyglądał mechanizm zbrodni w największym więzieniu w Brygidkach we Lwowie?
Wydaje się, że panował tam chaos, ponieważ straż więzienna najpierw się wycofała, później jednak jej funkcjonariusze wrócili. Paniczny strach spowodowany niemieckim blitzkriegiem, o wiele bardziej spektakularnym niż we wrześniu 1939 r. w Polsce sprawił, że załoga więzienia przy ulicy Kazimierzowskiej ewakuowała się. Więźniowie nie od razu zorientowali się w sytuacji, nie zdążyli opuścić więzienia. Niełatwo było zresztą otworzyć zamknięte cele. Tymczasem na rozkaz z Moskwy zbrodniarze z NKWD wrócili, by zabijać. Strzelali na wprost do stłoczonych i przerażonych więźniów z karabinów maszynowych. Część zagnano znowu do cel, potem wybierano po kilku i systematycznie mordowano. Trwało to dwa dni! Kiedy po odejściu zbrodniarzy otwierano drzwi cel, zobaczono ułożone w stosy ciała pomordowanych. Krew płynęła spod bramy więziennej na drugą stronę ulicy. Z kilku tysięcy więźniów ocalało około stu. Tylko nielicznym udało się zbiec.