Patti Smith: wystarczy telefon komórkowy, by zjednoczyć miliony (wywiad)
Wywiad z Patti Smith
Amerykańska wokalistka i pisarka Patti Smith porwała warszawską publiczność podczas koncertu w Parku Sowińskiego. "Wystarczy telefon komórkowy, by zjednoczyć miliony. Bardziej niż kiedykolwiek wierzę, że siła tkwi w ludziach"- mówiła artystka w rozmowie z Piotrem Jagielskim. Piosenkarka przyjechała do Warszawy w niedzielę w ramach trasy koncertowej, promującej jej ostatni krążek "Banga" (2012).
Amerykańska wokalistka i pisarka Patti Smith porwała warszawską publiczność podczas koncertu w Parku Sowińskiego. "Wystarczy telefon komórkowy, by zjednoczyć miliony. Bardziej niż kiedykolwiek wierzę, że siła tkwi w ludziach"- mówiła artystka w rozmowie z Piotrem Jagielskim. Piosenkarka przyjechała do Warszawy w niedzielę w ramach trasy koncertowej, promującej jej ostatni krążek "Banga" (2012).
Piotr Jagielski (PAP): Wielokrotnie powtarzała pani, że w dzieciństwie nawet nie myślała o karierze muzycznej. Marzyła pani o karierze pisarki. Czy była jakaś płyta, piosenka czy wydarzenie, które skierowało panią tak zdecydowanie w stronę muzyki?
Patti Smith: Słuchałam muzyki przez całe życie, od najmłodszych lat. Ale moja decyzja nie była czymś naturalnym, była prawie polityczna. Nadal nie uważam się za muzyka - po prostu trochę śpiewam. Ale wszystko zaczęło się od występów poetyckich, czytania moich wierszy przed publicznością. Coraz częściej do wierszy dodawałam jakiś rytm, nawet muzykę. Serio, urodziłam się czytając poezję. Tyle, że chciałam w niej więcej energii, muzyczności. Na początku było bardzo skromnie - przygrywałam sobie trochę na gitarze i pianinie podczas gdy improwizowałam poezję. Naturalnie, miałam swoje inspiracje, swoich idoli ale nie zaczęłam tego robić z czyjegoś powodu. Zaangażowałam się w granie rock and rolla. Czułam, że muzyka staje się zbyt wielka, zbyt dochodowa, zbyt korporacyjna, ujednolicona. Nasz głos - którego pozycja była starannie i powoli budowana w latach 60. - głos rewolucyjny, artystyczny, polityczny, poetycki i seksualny, niegdyś tak silny, stawał się po prostu modny, zawłaszczony przez biznes. Wielu naszych
"ludzi", naszych liderów umarło: Jimi Hendrix, Jim Morrison, Bob Dylan wycofał się z życia publicznego po swoim słynnym wypadku motocyklowym. Beatlesi się zmieniali, wszystko się zmieniało.
Nie czuję się jak "człowiek lat 60", choć jestem w tym samym wieku co na przykład Neil Young. Ale zaczęłam działać dopiero w latach 70., więcej mnie łączy emocjonalnie z pierwszymi punkami, ruchem new wave. Ale kocham artystów z lat 60., tacy ludzie jak Dylan, Young, Grace Slick czy John Lennon - potem pojawił się John Coltrane - byli dla mnie inspiracją. To był niezwykły czas, wszystko właściwie było inspirujące. Poeci, muzycy, artyści różnej maści działali razem - właściwie staraliśmy się po prostu jakoś przetrwać i robić swoje.