Przyzwyczailiśmy się już chyba do tego, że literatura kobieca ma własny kanon preferencji tematycznych, wśród których na miejscu pierwszym niezmiennie plasuje się szeroko pojęta miłość. Literatura ta na czołowe pozycje wysuwa oczywiście przedstawicielki płci pięknej i to ich perypetiom poświęca niezliczone tomy. Czasem są to historie wyzwolonych wampów, dla których mężczyźni stanowią wartość wyłącznie w kwestiach biologicznie pojętego zadowolenia, innym razem zaś – osamotnionych desperatek i ich rozpaczliwego wołania o miłość. Jeszcze inaczej rzecz się ma z bohaterkami Jojo Moyes – są to kobiety zrównoważone emocjonalnie, których męskie społeczeństwo nie zdołało udomowić czy zbanalizować, a którym obce jest jednocześnie feministyczne bajanie. Co więcej, mamy tu do czynienia z przedstawicielkami trzech pokoleń, które poza więzami krwi połączyła miłość do Srebrnej Zatoki i jej podwodnego inwentarza. To Kathleen, najstarsza z nich, otwiera i zamyka powieść. A jest to postać nie byle jaka – już w wieku
siedemnastu lat złowiła największego rekina piaskowego w okolicy, czym zyskała sobie rozgłos i powszechny szacunek. Dzięki jej relacjom poznajemy historię zatoki, jeszcze do niedawna słynącej z połowów wielorybów, z których to uzyskać można było niemal wszystko – począwszy od mydeł, a na parasolkach kończąc. Zwierzęta te były o tyle łatwym celem, że pływały niemal najwolniej ze wszystkich tamtejszych stworzeń, a ponadto martwe nie tonęły szybko, dzięki czemu bez trudu dawało się je holować do brzegu. Z tych jakże praktycznych względów były więc obiektem jawnego kłusownictwa, którego obecne prawo kategorycznie zabrania. Nadal są jednak podstawowym źródłem utrzymania większości mieszkańców – zwabiają bowiem wielkomiejskich turystów, dla których morskie zwierzęta mają wartość równie magiczną, co jednorożce. Istotną rolę odgrywa tu także Liza, siostrzenica Kathleen, która z nieznanych bliżej przyczyn prowadzi życie samotniczki i niechętnie opowiada o życiu swoim i swojej córki Hanny. Na ogół stroni od
mężczyzn, choć zdarza jej się od czasu do czasu upijać do nieprzytomności, czego efektem ubocznym staje się seks z zauroczonym nią Gregiem. Ich losy mocno komplikuje fakt pojawienia się w hotelu Kathleen nowego gościa, który przybył do zatoki w niekoniecznie turystycznych celach. Otóż Mike reprezentuje potężną korporację, zaś jego obecny projekt dotyczy wyznaczenia lokalizacji nowopowstającego kompleksu, utożsamianego z luksusem najwyższej kategorii. Atrakcyjna okolica, ośrodki rekreacyjne i ekstremalne sporty wodne mają nie tylko wzbogacić firmę Mike’a o wielkie miliony, ale i przyczynić się do rewitalizacji regionu, poprawienia perspektyw zatrudnienia i podwyższenia standardu życia mieszkańców. Pozostaje tylko pytanie – co na to wieloryby?
Skonfrontowanie ze sobą dwóch odmiennych światów – potężnej metropolii, z której przybywa Mike, oraz Srebrnej Zatoki, która ostatnimi siłami broni się przed cywilizacyjnym postępem, okazało się niezwykle trafnym pomysłem. I nie chodzi tu tylko o przeciwstawienie tak malowniczej i zacisznej scenerii obcemu i groźnemu molochowi, ale również o ukazanie konfliktu interesów i przekonań bohaterów. Mike, który osiągnął już imponującą stabilność finansową, awansował na prestiżowe stanowisko w firmie i zyskał sobie miano wyważonego analityka, przedstawia zupełnie niepojęte dla mieszkańców zatoki racje. Chociaż agresywna przedsiębiorczość czy twarde negocjacje nie są jego mocną stroną, to świetnie wywiązuje się on z powierzonych mu obowiązków, co niezbyt skutecznie przemawia do jego nowych przyjaciół. Tym samym rani on wspomniane tu kobiety, dla których zatoka stanowi swoisty azyl, a której anonimowość i spokój raz na zawsze zostaną zmiażdżone przez buldożery i napływających całymi rzeszami turystów. A jeśli dodamy
do tego wyrafinowaną narzeczoną Mike’a i przeciwstawioną jej tu cichą, acz urzekającą Lizę, to efekt będzie naprawdę warty zachwytu.
Fenomenalne (jak na tego typu lekką prozę kobiecą z wątkiem romansowym w tle) okazało się tu dopuszczenie przez autorkę do głosu całej piątki bohaterów. Świat, widziany oczami Kathleen, Lizy, Hanny, Mike’a i Grega nie zawsze wygląda tak samo. Poprzez ukazanie odmiennych punktów widzenia i relacjonowanie wydarzeń oczami tak różnych postaci, Moyes nie tylko uatrakcyjnia fabułę, ale i czyni historię niezwykle spójną i autentyczną. Ta interesująca wielogłosowość sprawdza się tu bez zarzutu – każdy z bohaterów ma szansę przedstawić własne motywacje i oczekiwania, opisać rzeczywistość przez pryzmat własnych doświadczeń i przekonać do siebie czytelnika mimo tego, co mówią o nim inni. Ta wieloosobowa narracja, kształtowana na wzór pamiętnika, jest kolejnym niepodważalnym atutem książki. I muszę przyznać, że Srebrna Zatoka mocno przeczy tezie o banalności prozy kobiecej, choć nie obala jej jeszcze definitywnie. I może na tym właśnie polega jej urok?