Trwa ładowanie...
recenzja
03-08-2012 17:58

Pani z klasą od limeryków

Pani z klasą od limerykówŹródło: Inne
d1s8mjw
d1s8mjw

Zawsze mi wstyd za rynek książki. Za to, że po śmierci pisarza, poety, gwiazdki kina, albo piosenkarki nagle wszyscy sobie przypominają. Domorośli „autorzy” płodzą na szybko biografie, wydawnictwa wydają wyznania żon lub przyjaciół, a marketingowcy wykupują najlepsze miejsca w księgarniach na książki o...

Tym razem jednak uśmiechnęłam się z aprobatą.

Bo Wisława Szymborska już dawno zasługiwała na rzetelną biografię. Nażyła nam 89 lat do opowiadania, które pełne były dobrych wierszy i dlatego powinno się. Żeby te wiersze osadzić w kontekście, wcisnąć w drogi, którymi chodziła, zawiesić na drzewach, na które patrzyła, wsunąć między strony tomów, którymi się zaczytywała. Choć ona sama twierdziła, że wiersz powinien bronić się w biograficznej próżni, że powinien być czytelny w PRL i w XXI wieku, bez względu na to, czy autorka kochała się wtedy w Adamie czy w Kornelu. Ale ma to związek chyba z charakterem samej Szymborskiej.

Bo po czym poznać kobietę z klasą? Po niemówieniu. Nieogłaszaniu zerwania z trzecim mężem. Niepokazywaniu w telewizji nowego (ani starego) tatuażu na pośladku. Niechwaleniu się ilością pieniędzy na koncie. Nie mówię tu o dulszczyźnie, o fałszywej skromności, o udawaniu. Mówię o milczeniu, które jest złotem. O zachowaniu siebie dla siebie. O hołdzie dla bliskich, którym jest przeżywanie z nimi życia w czterech ścianach – z miłością lub bez. Ale OBOK mikrofonów, które jakby same czasem pytają „Co pani jadła na kolację? A czy mąż też jadł parówki?”.

d1s8mjw

Jak więc udało się Annie Bikont i Joannie Szczęsnej otworzyć Szymborską i wysypać z niej pamiątkowe rupiecie, przyjaciół i sny?* Jak udało się stworzyć niemal pięciuset-stronicową biografię?

Ano tak, że szukały. Poszły za radą samej autorki i znalazły ją w wierszach, w felietonach, w tekstach. Szymborska twierdziła, że to tam jest cała biografia, którą chciałaby odsłonić. Wszystko to, co ważne, a co może powiedzieć. A po drugie zapukały do jej drzwi i pewnie obezwładniły ją swoim przygotowaniem merytorycznym – była zaskoczona, że tak dużo wiedzą, że tyle siebie zostawiła na różnych zadrukowanych stronach i że „Lektury nadobowiązkowe wyssały do ostatniej kosteczki”. Zgodziła się uściślać. I dzięki temu mamy rzetelną, mądrą biografię, która dużo odsłania, ale ze smakiem. Którą czyta się trochę jak powieść – lekko, z sentymentem, z oddechem cięższym tam, gdzie cytowane są wiersze, a to dlatego, że już nigdy nie będzie następnego.

Szymborska dała szansę pewnie dlatego, że Bikont i Szczęsna zaczęły od badań, od szperania, od pasji, a nie od nachalnych pytań i telefonów.

I dzięki temu wiemy, że...

d1s8mjw

...gdy była dzieckiem jej ojciec płacił 20 groszy za każdy napisany przez nią wiersz, ale tylko, jeśli był wesoły...

...że terroryzowała całe otoczenie, żeby czytało jej książki, a najbardziej lubiła krasnoludki...

...że wraz z przyjaciółkami bawiła się w atelier filmowe i jako bohaterka romansów miała pseudonim Trina de Ponton...

...że w czasie wojny robiła ilustracje do podręcznika języka angielskiego „First Steps in English”...

d1s8mjw

...że przerwała studia, bo musiała zarabiać na życie...

...że w noc poślubną z Adamem Włodkiem nie miała łózka, bo pożyczyli komuś w potrzebie...

...że mieszkali w pierwszych latach po ślubie na ulicy Krupniczej 22, w tak zwanych czworakach literackich, gdzie powstawał w tym czasie * Popiół i diament, * Zaczarowana dorożka i „Dwa teatry”...

...że odziedziczyli mieszkanie po wyprowadzającym się Gałczyńskim z sentencjami i wielkim słońcem namalowanym przez niego na ścianie...

d1s8mjw

...że urządzali u siebie wieczorki, na których bawili się w żywe obrazy, wymyślali wiersze na poczekaniu i w których uczestniczył Mrożek ...

...że napisała wiersz pochwalny o Stalinie...

...że w 1966 roku wystąpiła z partii, w odpowiedzi na wyrzucenie z niej Leszka Kołakowskiego , bała się, że wyrzucą ją za to z pracy, ale obliczyła, ze starczy jej oszczędności na 2-3 lata, jeśli co dzień będzie jeść tylko kaszę ze zsiadłym mlekiem...

d1s8mjw

...że jedyny wiersz z dedykacją w jej tomikach jest dla Haliny Poświatowskiej ...

...że od 1963 roku mieszkała w tak małym mieszkaniu, że ochrzciła je szufladą...

...że gdy podróżowała, to zawsze z ohydnym chińskim termosem, nawet, gdy jechała po Nobla, a czas w drodze umilała sobie i innym układaniem limeryków...

...że odmówiła spotkania z Woodym Allenem, chociaż był jej idolem, a Allen w odpowiedzi stwierdził, iż czuje się zaszczycony, że on wie o jego istnieniu...

d1s8mjw

...że na spotkaniu autorskim w Bolonii w pierwszym rzędzie siedział Umberto Eco ...

...że pomysły na wiersze zapisywała w starym wysłużonym notesie, a gdy coś wykorzystała, po prostu skreślała...

...że kartki z wakacji podpisywała w pewnym okresie Pani Podbierakowa...

...że SB obserwowało Szymborską i nadało jej sprawie kryptonim „Liryka”...

...że gdy skończyła się w telewizji „Niewolnica Isaura”, ona i Kornel Filipowicz powtarzali, że życie straciło sens...

...że w Holandii na płocie farmy mlecznej wisiał kiedyś transparent z hasłem „Krowy to cud prawdziwi” W. Szymborska...

...że gdy otrzymała Nobla, to zgłosiła się do niej Edyta Górniak i Budka Suflera z prośbą o napisanie tekstu piosenki...

…że 9 lutego, w południe, w dniu pogrzebu Szymborskiej, trębacz z krakowskiej wieży nie zagrał hejnału, ale „Nic dwa razy się nie zdarza”...

...że 2012 to pierwszy rok, kiedy jej przyjaciele nie dostali od niej własnoręcznie zrobionych kartek...

Pamiątkowe rupiecie to taka wielka szuflada ze łzami, ze śmiechem, z ogromną ilością zdjęć – tych oficjalnych, tych prywatnych i tych zakazanych (jest tam fotografia, gdy podczas ceremonii wręczenie Nobla poetka zaciąga się papierosem w obecności króla). Świetny zabieg zrobiły też autorki z okładką i obwolutą – na okładce uśmiecha się do nas swoim tajemniczym, nie do końca radosnym, bardziej zamyślonym uśmiechem młoda Szymborska. Gdy obwolutę zdjąć, pod spodem jest Szymborska w sile wieku... Ale wciąż z tym samym uśmiechem.

I zawarły w tej książce różne jej uśmiechy – dzieciństwa, młodości, zakłopotany uśmiech Noblistki. Genialnie czyta się Szymborską młodą mężatkę z Krupniczej 22, która wzbudza zazdrość znamienitym towarzystwem i młodością inną, niż jakakolwiek współczesna być może. Albo Szymborską zakochaną w Filipowiczu , z którym razem robiła żarty znajomym - na przykład obciągali łyżeczkę od grzybków celofanem, tak, żeby nie można było grzybka nabrać... Te rupiecie się czyta radośnie, tęskniąc za Wisławą, która zawsze była trochę z boku...

I mam tylko nadzieję, że któryś z wydawców zrobi drugą jedynie słuszną rzecz i wyda „Wiersze Zebrane” Wisławy Szymborskiej.


*tak brzmiał tytuł pierwszej wersji książki, która ukazała się w 2003 roku i była dużo mniej obszerna, niż obecna

d1s8mjw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1s8mjw