Taka sama wrażliwość
Po powrocie znajduje pracę w Towarzystwie "Pomoc dla Sierot" - pracuje nieodpłatnie, przychodzi codziennie obładowana garnkami z rosołem, który gotuje dla chorych. Organizuje, robi pranie, wyczesuje wszy, któregoś dnia poznaje młodego pediatrę, który mimo wieku już jest weteranem wojennym i całkiem nieźle przyjętym pisarzem. Podobno zachwycił się tym, jak dzieci recytowały wiersze Konopnickiej. Nie wiadomo, dlaczego tych dwoje zaczęło razem pracować. Stefania miała wtedy dwadzieścia trzy lata i podjęła decyzję, która zaważyła na całym jej życiu: będzie razem z Korczakiem prowadzić dom dla żydowskich sierot. Mogła wybrać inaczej, bo emancypacja pozwala na kilka możliwości: zamążpójście i filantropia (bo tak wypada dobrze sytuowanym mężatkom); praca naukowa - może nie w Polsce, ale Szwajcaria i Belgia, gdzie studiowała to całkiem dobre miejsca; wreszcie: praktyka zamiast teorii, czyli posada nauczycielki albo guwernantki. Albo właśnie pracownica ochronki...
Czy oboje, Korczaka i Wilczyńską, do tej decyzji skłoniły zawiedzione nadzieje, rozczarowania? A może po prostu taka sama wrażliwość w odpowiednim momencie i jedno spotkanie wystarczyły?