Broń chemiczna nie działała
Jednak udoskonalone gazy wcale nie okazywały się skuteczniejsze. Problem nie tkwił bowiem w ich sile, ale w zmiennej i nieprzewidywalnej pogodzie, która, zwłaszcza na froncie wschodnim, często zaskakiwała dowódców. Z takim przypadkiem Niemcy musieli zmagać się w okolicach Żyrardowa i Sochaczewa. Wzbudzona przez nich chmura trującego gazu została zepchnięta przez wiatr w kierunku ich własnych okopów, zabijając wielu nieprzygotowanych żołnierzy.
Przeciwni wykorzystaniu gazów bojowych byli często dowódcy. Wywodzący się ze "starej szkoły" uważali, że wojna to rycerska przygoda, podczas której nie ma miejsca na takie zdradzieckie taktyki. Pruski generał Karl von Einem pisał:* "Jestem wściekły z powodu tego gazu i jego zastosowania, które od początku wydawało mi się wstrętne"*.
Dlaczego więc przekonanie o I wojnie światowej jako o konflikcie, w którym broń chemiczna odegrała naprawdę duże znaczenie? Otóż świetnie spisywała się ona jako broń wzbudzająca panikę i niszcząca morale przeciwnika. Żołnierze widząc chmurę gazu wpadali w popłoch i opuszczali pozycje. Działo się tak przede wszystkim w armii rosyjskiej, której członkowie długo nie byli wyposażani w środki obrony przeciwgazowej (propagandowe odezwy radziły im, by w przypadku ataku chemicznego oddychali przez obsikaną chusteczkę).
Na zdjęciu: żołnierze amerykańscy