Albo osiołkowi w żłoby dano. Ale takie alternatywy, jakie oferuje wydanie dzieł Jeffreya Forda w ramach Uczty Wyobraźni, łączące powieść Portret pani Charbuque i zbiór opowiadań Asystentka pisarza fantasy, trafiają mi się jako czytelniczce rzadko. A byłabym za tym, by zdarzało się to o wiele częściej. Uwielbiam wręcz mieć dylemat sprowadzający się do: czym zachwycać się bardziej. Proza Forda, zarówno opowiadania, jak i powieść, zawiera wszystko, co najwyżej cenię w literaturze, bez podziału na gatunki.
Asystentka pisarza fantasy to rzadki ptak w kategorii autorskich zbiorów - na 16 tekstów mam problem ze wskazaniem takiego, który mogłabym określić jako słabszy na tle pozostałych. Uderza różnorodność źródeł inspiracji, niezwykła swoboda autora w operowaniu różnorodnymi stylistykami, umiejętność tworzenia wyrazistego nastroju za pomocą niewielkiej ilości zdań. Niezwykła dyscyplina twórcza, która sprawia, że tylko nieliczne opowiadania ze zbioru mają objętość przekraczającą 20 stron, jest również świadectwem wysokich umiejętności warsztatowych Forda. Gdy do umiejętności technicznych i stylistycznych dodać oryginalne pomysły zarówno na formę, jak i na treść utworów oraz swobodne poruszanie się w tekstach zachodniej kultury, otrzymujemy unikalny rezultat. A czytelnik ma szansę na wyjątkowe literackie doświadczenie.
Proza Forda łączy to, co powinna łączyć według mnie dobra literatura, czyli formę i treść. Żaden z wymienionych komponentów nie dominuje, a jedynie wzajemnie się dopełniają. Stąd utwory tego autora to nie tylko zachwycająca od strony formalnej „sztuka dla sztuki”, ale także materiał do długotrwałych refleksji. Niejednoznaczność nie oznacza tutaj braku sensu, a jedynie wielość możliwych rozwiązań, z których każde daje się uzasadnić, a wybór interpretacji należy do odbiorcy. Przewrotność puent jest kolejnym zaproszeniem do głębszego zastanowienia nad poruszaną problematyką.
Bez względu bowiem na różnorodność formalną i tematyczną poszczególnych opowiadań, Ford skupia się w całym zbiorze na kilku głównych problemach, których osią pozostaje rozmaicie pojmowany proces twórczy. Czy to w ujęciu demiurga (Stworzenie, Zombie Malthusiana), czy destruktora (Daleka oaza), czy z perspektywy mocy, jakie posiada rezultat tego procesu, czyli utwór bądź twór, zdolny zwrócić się przeciwko autorowi (Z głębi kanionu, Jasny poranek, Reparata), ale także go wyzwolić czy popchnąć na dalszy etap rozwoju (Słodki węzeł, ponownie Reparata, Asystentka pisarza fantasy). Pojawia się też kwestia autokreacji (Miasto Egzo-Szkieletów, Asystentka pisarza fantasy), granic kreacji (Podwieczorek z Juliuszem Verne’em), konsekwencji rozwoju cywilizacyjnego (Pływanie w Lindertool, Zombie Malthusiana, Miasto Egzo-Szkieletów) oraz relacji między twórcą a stworzeniem (Stworzenie, W drodze do Nowego Egiptu). Częstokroć Ford wplata w tekst elementy autobiograficzne: bohater wykonuje ten sam zawód co on, jeździ do pracy
tą samą trasą itp., co ma podnieść ich wiarygodność - ten zabieg się udaje, być może dzięki autorskim umiejętnościom. Raz nawet pisarz pojawia się jako adwersarz swojego bohatera i w narracji sam się z siebie wyśmiewa (Jasny poranek).
Portret pani Charbuque także wpisuje się w powyższe rozważania. Tytułowa pani zleca malarzowi nazwiskiem Piambo wykonanie swojego portretu, jednak jedynie na podstawie odpowiedzi, jakich udzieli na jego pytania, nie ujawniając swego wizerunku. Charbuque zatem autokreuje się, jednocześnie Piambo ma stworzyć jej wizerunek, jak najbliższy rzeczywistości, co jest zadaniem nietypowym, sprawdzianem talentu i niejako stawia go w roli demiurga, ale też jest wielkim obciążeniem, bo konsekwencją porażki w takiej próbie może być zwątpienie w talent i kres twórczej drogi. Zapłata za zlecenie - w razie powodzenia niewyobrażalnie hojna - ma mu z kolei pozwolić na przeobrażenie się z uzależnionego od honorariów portrecisty, który zakłamuje rzeczywistość, by zarabiać, w wolnego artystę, który wykorzystuje swój talent do tego, do czego pragnie, i ma swobodę rozwoju. Stawka jest więc wielka, wszystko albo nic, ale w trakcie rozwoju akcji malarz ze zdumieniem odkrywa, że choć swoją sztukę ceni, to są wartości, które ceni
wyżej. A w wyniku wypadków, jakie spotykają go po przyjęciu niezwykłego zlecenia, ociera się o ich utratę, odkrywając przy okazji nie zawsze łatwą do przyjęcia prawdę o sobie.
Poza tą warstwą jest też oczywiście nastrojowo przedstawiony Nowy Jork u schyłku XIX wieku, tajemniczy życiorys pani Charbuque i - jakby powyższych było mało - seria zagadkowych zgonów, poprzedzonych krwawymi łzami ofiar. Krótkie rozdziały przyczyniają się dodatkowo do wzrostu dynamiki. W rezultacie od lektury dosłownie nie sposób się oderwać.
Jeffrey Ford to ozdoba pocztu autorów Uczty Wyobraźni. Wszystkich zalet jego prozy nie sposób opisać ani sobie - nomen omen - wyobrazić. By w pełni ją docenić, trzeba się z nią zetknąć, do czego serdecznie zachęcam.