Twoja podróż trwała nieco krócej, bo 1,5 roku. Jak udało ci się znaleźć poszukiwaczy, do których mogłeś się przyłączyć?
Miałem znajomości, które zapoczątkowały pewien ciąg. Kolejne osoby poręczały za mnie, niektórzy od razu mówili, że nie ma mowy, nie wpuszczą mnie na swoją ekspedycję, nie będą chcieli mieć tego dokumentowanego. Ponieważ wszystko, co robią jest nielegalne.
Inni powiedzieli, że mogę z nimi jechać, ale nie wszystko mogę fotografować. Jeszcze inni powiedzieli, że mogę jechać, ale nic nie mogę nagrywać i tych informacji w ogóle nie ma w książce. Samo docieranie do ludzi zajęło mi 8 miesięcy.
To nie jest tak, że wpadasz na pomysł i po dwóch dniach jedziesz szukać skarbów. Wiele czasu zajęło mi poznanie tych ludzi i zdobycie ich zaufania. To najcięższa praca dziennikarska, jaką kiedykolwiek wykonałem, żeby wejść w tak zamknięte środowisko.