Co tyle kosztuje?
Przede wszystkim research i dokumentacja, potem wynajęcie, zlecenie pracy i podtrzymywanie finansowe reasercherów w Archivo General de Indias. To jest taka wielka biblioteka w Sewilli, gdzie w 1784 roku Hiszpanie przewieźli wszystkie swoje dokumenty, ze wszystkich kolonii dotyczące skarbów i transportu morskiego. Te dokumenty nie są w ogóle skatalogowane ani zeskanowane. Dostajesz folder przewiązany sznurkiem, gdzie są dokumenty z XVI wieku, z XVII wieku. Musisz mieć speców z najwyższej półki, żeby się przez to przebić.
Po drugie sprzęt. Jeżeli szukasz na morzach i oceanach, to potrzebujesz łodzi, magnetometrów, sonarów bocznych, tzw. ROV-ów (remotely operated vehicles), czyli batyskafów bezzałogowych, którymi steruje się z powierzchni wody. One zgłębiają dno i je przeszukują. Potrzebujesz ludzi, nurków, którzy muszą coś jeść oraz paliwa. Paliwo dla jednej łodzi na tydzień kosztuje 15 tysięcy dolarów.
Zanim w ogóle zlokalizujesz wiarygodny ślad może minąć nawet 15 lat. To nie jest tak, że kupujesz łódkę, wypływasz na wodę i po dwóch dniach znajdujesz wrak, a w nim kupę złota. To bardzo ciężka robota. Wszystko kosztuje, więc taki budżet 5 milionów na dzień dobry, to jest kwota, z którą można próbować.