Kobiety też szukają skarbów?
Raczej nie. Znam jedną – Sharon Wiley. Ale kobiety raczej wspierają mężów. W latach 80 było więcej kobiet w tej branży, bo było lżej, warunki poszukiwań były lepsze. Teraz jest to ciężka harówa i tam nie ma dla nich miejsca.
Czy jak raz się w to wejdzie, to nie można już z tego wyjść?
W moim przypadku tak. (śmiech)
Niedługo znowu wyruszasz?
Tak, ale nawet gdy to zrobię, nikt się już o tym nie dowie. „Gorączka” zamyka doświadczenia dostępne dla publiczności, natomiast rzeczy, które niedługo będę robił są już po tej stronie, o której nie mogę pisać i której nie mogę dokumentować.
Ale twoim celem jest bycie dziennikarzem, czyli pisanie, dokumentowanie. Tutaj to będzie coś zupełnie innego.
Oni wszyscy mnie przed tym przestrzegali od samego początku. Mówili: „stary, przyjdzie taki moment, że wszystko się przestanie liczyć. Myślisz, że po powrocie wszystko będzie takie samo, jak przed wyjazdem, ale nie będzie”. I nie jest. Jeżeli ci ludzie, którzy mają w Indiach wyciągać fregatę teraz by zadzwonili i powiedzieli, że mam być jutro w Indiach, to ja będę jutro w Indiach, obojętnie, czy przestanę spłacać kredyt, czy stracę pracę, czy moja mama się obrazi. To nie będzie miało żadnego znaczenia.