Wszyscy wiedzą, że te skarby tam są, ale nikt się za to nie zabierze.
Każdy, kto się tym interesuje wie, gdzie ich szukać. Ale to się wydaje proste gdy tu sobie siedzimy i rozmawiamy. Sama pustynia w Nowym Meksyku jest większa od Polski. Wyobraź sobie, że wychodzimy z tego budynku i nie ma nic prócz kaktusów i piasku. I nagle masz znaleźć jeden skarb, który gdzieś tam jest ukryty.
Możesz szukać całe życie i nic nie znaleźć. Na stu poszukiwaczy albo i na tysiąc, skarb znajduje jeden. Jest taki termin „ghost galeons”. Amatorzy często uganiają się za duchami, za okrętami, o których ktoś kiedyś napisał, potem przez lata funkcjonowały w jakimś obiegu, ale ich nie ma i nigdy nie było, natomiast jest tyle danych na ich temat, że wydają się naprawdę istnieć. Tym różnią się zawodowcy od amatorów. Zawodowcy wiedzą, gdzie co jest, a amatorom się tylko wydaje.
Czy celem poszukiwaczy jest znalezienie skarbu, stanie się bogatym i leżenie do góry brzuchem na plaży czy celem jest samo poszukiwanie?
Dla nich celem jest znalezienie skarbu, a przynajmniej tak mi się wydaje. Ale gdy już go znajdą, ruszają po kolejny. Dla nich to się nigdy nie kończy. Nawet jak już znajdą skarb, to często się okazuje, że inwestycje, których dokonali, pochłaniają całą jego wartość. Wychodzą na zero i znowu szukają kolejnego. Nie potrafią robić nic innego w życiu.