Trwa ładowanie...
recenzja
05-10-2012 23:00

Ostrożnie z rękopisami, ostrożnie z arcydziełami

Ostrożnie z rękopisami, ostrożnie z arcydziełamiŹródło: Inne
d3t1yq6
d3t1yq6

Nie potrafię o niej zapomnieć. Nie potrafię się nią bez reszty zachwycić. W taki oto sposób, podsumowuję mój trzydniowy romans z książką zatytułowaną Wojna i wojna. Powiem od razu, że nie szukałem w sieci tak nazwanego serwera, co może nie świadczy najlepiej zarówno o najnowszym dziele węgierskiego pisarza lub mojej prostoduszności; mogę za to z całą, przynoszącą poczucie ulgi stanowczością powiedzieć, że od książki nie oszalałem, chociaż prawdę mówiąc, przez pewien czas zanosiło się na to. A historia, która zachęciła mnie do spisania, powyżej zapisanych wynurzeń przedstawia się mniej więcej tak.

Korim, czyli czterdziestoczteroletni skromny archiwista, mieszkający dwieście kilometrów od Budapesztu, zrywa kontakty z bliskimi, spienięża dorobek dotychczasowego życia i wyrusza do Nowego Jorku. Prowincjonalny historyk nie odlatuje do Ameryki po to, aby rozpocząć wszystko od początku w kraju wielkich możliwości, lecz wręcz odwrotnie. Węgier pragnie tam dokończyć swoje stare życie. Madziar zwykle się nie przechwala, chociaż jest skłonny przypuszczać, iż jedzie do Ameryki nie po to, aby rozpocząć nowe życie; lecz po to, aby zwieńczyć tam, swoje stare życie, poprzez wypełnienie niezwykłej misji. Korim czuje się powołany do przepisania w centrum świata (stąd pomysł na wyprawę do Big Apple) oraz publikację w internecie pewnego manuskryptu (rozumiem, że sieć w jakimś stopniu gwarantuje nieśmiertelność, ale żeby tak nie domyślać się istnienia globalnej wioski i pchać się do wielkiego świata pachnie aż za nadto „skórą za wyprawkę”), który został przez niego odnaleziony, a wreszcie wykradziony z archiwum.
Dlatego niepozorny archiwista postawił wszystko na jedną kartę i zdecydował się na podróż do Stanów Zjednoczonych, chociaż zdrowy rozsądek aż za nadto podpowiada, iż jego sposób postępowania jest zgoła absurdalny.

László Krasznahorkai wyprawił zatem swojego przeciętnego szaleńca zza wielką wodę, każąc wypowiadać mu, męczące otoczenie monologi. Na szczęście nie są one przesadnie męczące dla czytelnika, aczkolwiek niezwykła forma wypowiedzi, czyli ciągnące się przeważnie przez kilka stron zdania, napisane w mowie zależnej (tyle zdań, ile podrozdziałów) pozwala oswoić się z myślą o niezwykłej misji everymana, porównywanego często do Józefa K. Powstał zatem wieloznaczny tekst, nawiązujący do dokonań największych modernistów, takich jak Samuel Beckett, czy Franz Kafka , który z pewnością dostarczy wiele radości smakoszom literatury wysokich lotów. Mimo tego, trudno mi podejść do nietuzinkowej powieści bez zastrzeżeń, a żywiony wobec literatury sceptycyzm, każe zastanawiać mi się, na ile mamy tu do czynienia z rzeczywistym przebłyskiem geniuszu, a na ile z godnym podziwu wyrafinowaniem, które nie do końca zdobywa uznanie w moich oczach. Dlatego, jak już
powiedziałem, jestem pod wrażeniem nietuzinkowej powieści, wszak trącająca postmodernizmem moderna sprawia oryginalne wrażenie, budząc we mnie powoli, interpretacyjne zwierzę, to nie jestem wewnętrznie przekonany do ogłaszania na cztery strony świata, że oto miałem okazję obcować z wielkim arcydziełem.

A o czym był ów niezwykły manuskrypt, odnaleziony gdzieś w historycznym kurzu? Czy już nieraz, uczeni w pismach różnorakich, nie mieli do czynienia z motywem wieży Babel? Tak sobie teraz pomyślałem o Krzysztofie Bartnickim , któremu dziesięcioletnia praca nad najbardziej niezrozumiałym w dziełem w dziejach literatury powszechnej przysporzyła mu więcej rozczarowania niż satysfakcji. Na szczęście, u Krasznahorkai więcej jest satysfakcji niż rozczarowania. Dlatego jestem święcie przekonany, że Wojnę i wojnę od deski do deski przeczyta więcej osób niż Finneganów tren , chociaż wszystkie te książki, potrafią dobić, pomimo językowego wyrafinowania, bodajże najbardziej egalitarnym pytaniem: „Człowieku, po co ci to było?”.

d3t1yq6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3t1yq6