Józef Stalin - ofiara własnego terroru
Józef Stalin umarł tak samo jak żył - samotnie, płacąc najwyższą cenę za postrach, który budził nie tylko wśród wrogów, ale także wśród osób, które otaczały go na co dzień. "Zawsze bardzo późno kładł się spać i nikt nie ważył się go budzić, dopóki sam nie uznał, że się wyspał. Wstawał zwykle koło dziesiątej, jedenastej rano. Ani ochroniarzom, ani służbie, ani gospodyni nie wolno było wchodzić, dopóki sam ich nie wezwał. Jak wszystko, co go dotyczyło, odpoczynek towarzysza Stalina był święty" - czytamy w książce.
Gdy 1 marca 1953 roku Stalin zasłabł w swoim gabinecie, przez niemal cały następny dzień nikt nie ośmielił się wejść do środka. Służba w daczy w Kuncewie wiedziała, z jakim ryzykiem wiąże się przeszkodzenie tyranowi w pracy. Gdy wreszcie przerażony ochroniarz Stalina odważył się wejść do pokoju, ujrzał leżącego na ziemi, zalanego moczem, częściowo sparaliżowanego dyktatora odpowiedzialnego za śmierć milinów ludzi. Miał na sobie tylko podkoszulek i spodnie od pidżamy, a z jego gardła wydobywał się głuchy charkot.