Opłakiwały ich tysiące. Odnaleźli się po 33 latach
”O godz. 13.46 11 lipca 1897 r. balon Orzeł unosi się ze Spitsbergenu i znika wśród chmur, lecąc w północnym kierunku. Cztery dni później wraca jeden z gołębi pocztowych wysłanych przez jego załogę. Potem cisza, przez 33 lata. Szczątki członków wyprawy znaleziono przez przypadek w 1930 r. na Wyspie Białej w Arktyce”. Bea Uusma opowiada nam o tym, ile kosztowało ją rozwiązanie tajemnicy śmierci Salomona Augusta Andréego, Knuta Fraenkela i Nilsa Strindberga. Poświęciła temu 20 lat.
Według wyliczeń balon miał się utrzymać w powietrzu przez co najmniej trzydzieści dni, utrzymał się przez sześćdziesiąt pięć godzin, zanim osiadł na wielkiej lodowej krze, a trzech polarników znalazło się pośrodku bezkresnej bieli. Mieli sanie, spory prowiant, broń, a jednak zginęli w drodze na bezpieczne południe. Bea Uusma napisała książkę ”Ekspedycja. Historia mojej miłości”. Są tacy, którzy powiedzą, że oszalała na punkcie tej wyprawy sprzed wieku.
Rachela Berkowska: Lecieli w modnych ciuszkach, zabrali szampana, ale nie sprawdzili wcześniej balonu? Salomon, Knut, Nils - z jaką emocją myślisz o tych trzech? Czy to jest czułość, miłość, może złość?
Bea Uusma: To była chyba najgorsza ekspedycja na świecie. Bardzo nie lubię Andréego. To może dziwne w ustach kogoś, kto poświęcił 20 lat na rozwiązanie zagadki jego śmierci. Ale uważam, że był mocno niesympatyczną osobą. W chwili startu miał 42 lata, Frenkel 27, a Strindberg 23. Myślałam sobie - wujek pojechał z chłopakami na wyprawę.
Wykorzystał ich? Zataił przed Kuntem i Nilsem fakt, że tak naprawdę nie sprawdził, ile czasu Orzeł ma szansę wytrzymać w powietrzu. I jak szybko wodór będzie uciekał przez tysiące dziurek, jakie zostały po igłach zszywających jedwabne powłoki balonu.
Był inżynierem w Królewskim Urzędzie Patentowo-Rejestracyjnym w Sztokholmie. To on jako dowódca dobierał pozostałych uczestników swojej pionierskiej wyprawy na biegun. Knut miał podczas lotu dokonywać obserwacji meteorologicznych. Był świeżym absolwentem Wyższej Szkoły Technicznej w Sztokholmie. Za to najmłodszy z nich, Nils pracował tam jako asystent. Prymus, umysł ścisły, pasjonowała go astronomia, fizyka i matematyka. Jego rolą było fotografowanie krajobrazu i dokonywanie pomiarów. Lecieli przecież odkrywać nieznane. Chcieli najdokładniej jak to tylko możliwe opisać obszary polarne dla przyszłych pokoleń.
_Minuty przed startem. Z lewej, odwrócony tyłem, stoi Salomon August Andrée. Z prawej Nils Strindberg i odwrócony Knut Fraenkel. _
Z którymś z tych dwóch chłopaków czujesz szczególne połączenie? Mam wrażenie, że głos ci się zmienia, kiedy mówisz o Nilsie.
Osobą, wokół której zrobiłam najobszerniejszy research, była Anna Charlier, narzeczona Nilsa. Poniekąd też on sam, ale to o niej wiem najwięcej, to jej historia dotyka mnie osobiście. Dobrze ją znam. Wciąż mówię o niej w czasie teraźniejszym. Jest wiele ciekawych informacji, które mogłabym umieścić w książce. Nie zrobiłam tego, uszanowałam prywatność Anny. Kiedy studiowałam jej związek z Nilsem, bardzo się starałam, żeby potem nie wykorzystać go do swoich celów.
Byli z Nilsem świeżo zaręczeni. Zaginął, a ona czekała na jego powrót 10 lat. W końcu wyszła za mąż za innego, ale nigdy go nie zapomniała. Poprosiła braci, by po śmierci wycięli jej serce i w srebrnej szkatułce złożyli do grobu Nilsa.
Tę niezwykłą historię odkryłam stosunkowo szybko, na samym początku moich poszukiwań. Obiecałam sobie, że zanim o niej napiszę, dokładnie sprawdzę wszystkie szczegóły. Szukanie dowodów zajęło mi kilka lat. Ale w końcu zdobyłam pewność, że tak się faktycznie stało. Serce Anny złożono do grobu ze szczątkami Nilsa przywiezionymi do Szwecji po 30 latach od zaginięcia balonu. Pojechałam do Anglii, gdzie Anna zmarła. Chciałam sprawdzić, czy nie zostały może jakieś jej notatki. Może na cmentarzu składano wniosek o otwarcie grobu? Ale wróciłam z kwitkiem. Kilka tygodni przed wydaniem książki zgłosił się do mnie krewny Nilsa i pokazał mi korespondencję pomiędzy braćmi Anny, z której wynikało, że mieli wątpliwości, czy to, o co prosi ich siostra jest właściwe. Naradzali się co zrobić: ”To jest dziwne, czy my to rzeczywiście zrobimy?” - czytałam. To była jej ostatnia wola. Chciała, by jej serce złączyło się z sercem ukochanego. I tak się stało.
Jak zginął Nils? W książce stawiasz wiele hipotez, każdą hiperdrobiazgowo sprawdzasz.
Mieli trzy pary sań i części do niewielkiej składanej łodzi. Aluminiowe puszki i metalowe pojemniki z jedzeniem, które mogły utrzymać trzy osoby przy życiu przez trzy i pół miesiąca. Nils zrobił szczegółowy inwentarz, zabrali ze sobą: ”Cztery rodzaje herbatników i gotowe ciasto piaskowe w puszce. Sardynki. Mięso w proszku, które się miesza z rozpuszczonym śniegiem do gęstej kaszki”. A ja wypisywałam pytania - umarli z wyziębienia, zjadły ich niedźwiedzie, zatruli się tlenkiem węgla, ołowiem z konserw, zmarli na botulizm po spożyciu mięsa foki, dostali szkorbutu, pozabijali? Mijały lata, a moje zainteresowanie nie słabło. Kiedy trafiłam na książkę o ekspedycji, pracowałam jako ilustratorka, poszukiwania odpowiedzi zmusiły mnie do pójścia na medycynę - miałam wtedy 39 lat.
Bea Uusma w połowie lat dziewięćdziesiątych zainteresowała się wyprawą balonową Andréego z 1897 roku i postanowiła sprawdzić, co stało się z członkami ekspedycji.
Jestem pod wrażeniem! Uczyłaś się z ludźmi 20 lat młodszymi od siebie.
Tak naprawdę musiałam wcześniej zaliczyć jeszcze całą szkołę średnią. Moje dzieci były wtedy małe, one szły spać, a ja zaczynałam naukę. Kursy internetowe pozwoliły mi zdobyć wykształcenie. Od chwili, kiedy zaczęłam się kształcić medycznie, cały projekt nabrał tempa. Mogłam podejść do problemu w zupełnie inny sposób. Bo kiedy jest się lekarzem, wypada zadzwonić do szefa szwedzkiej informacji o zatruciach i powiedzieć: ”Dzień dobry, nazywam się Bea Uusma, potrzebuje pomocy, informacji. Czy możemy umówić się na lunch i porozmawiać. Interesuje mnie, czy kiedy człowiek umiera, jego pięść jest zamknięta czy wyprostowana?” Będąc lekarzem zdobywa się dostęp do specjalistycznej wiedzy. Uczyłam się pilnie, a mój projekt wkraczał w zupełnie nową fazę. Dwa semestry studiowałam, jeden poświęciłam na rozwiązywanie zagadek ekspedycji. Potem znów kontynuowałam naukę. Długo to trwało (śmiech). W tej chwili trzy dni w tygodniu pracuję jako lekarz w Sztokholmie, a pozostałe cztery poświęcam ekspedycji Andréego. Czuję, że to dobry balans.
Masz dwoje dzieci. Jak tę fascynację znoszą bliscy, twój mężczyzna cię wspiera?
Myślę, że gdybym była mężczyzną, nikt by tego co robię nie kwestionował. Czułam się zmuszona, żeby się tym zająć, nadać najwyższy priorytet. Znasz moją historię. 17 lat temu poszłam na imprezę. Była nudna. Siedziałam w fotelu, sięgnęłam po książkę. To była jedna z wielu książek opowiadających o ekspedycji. W Szwecji próbowano wyjaśnić zagadkową śmierci jej członków. W sumie powstało kilkadziesiąt opracowań dotyczących wyprawy na biegun północny, ale, jak zauważyłam, niewiele informacji w nich zawartych opiera się na faktach. Ktoś coś założył, potem to powtarzano. A dla mnie najważniejsze było, żeby wszystkie te tropy wyjaśnić. Mogę powiedzieć, że sprawdziłam wszystkie fakty. Obalałam po kolei wszystkie hipotezy. I dlatego nawet na okładce znalazło się zdanie: ”Wszystko w tej książce jest prawdą, poza tym, co napisałam na stronach 275 i 276”.
Nie odpowiedziałaś, miałaś wsparcie w domu?
Nigdy nie dostałam wsparcia. Ale zawsze byłam bardzo uparta. Musiałam to zrobić. Nie mogłabym tylko za tym tęsknić. Rozumiesz mnie? Wiele osób myślało, że jestem szalona. Nie rozumiało, co tak naprawdę robię. Dopiero, kiedy wyszła książka i odtrąbiono sukces, usłyszałam wielkie: ”Acha”.
Poświęciłaś na poszukiwania własny majątek?
Dostawałam stypendia, jestem dobra w przekonywaniu ludzi do pomocy. Wiele osób pomagało mi, nie pytając o pieniądze. Ale kiedy jechałam na Wyspę Białą, to było moje własne przedsięwzięcie. Bardzo drogie, przyznam. Ekipa szwedzkiej telewizji publicznej, która jechała tam ze mną, pokryła jedną czwartą kosztów. Zdecydowaną większość poniosłam sama. Na Wyspę Białą próbowałam dotrzeć w sumie pięć razy. Udało się tylko raz. Ląd otacza spiętrzony lód. Kra, która uniemożliwia dotarcie do brzegu.
_W ekwipunku znajdują się trzy pary sań i części do niewielkiej składanej łodzi. Mieli zamiar użyć sań, gdyby ostatni kawałek drogi do komitetu powitalnego na Alasce, w Kanadzie lub Rosji musieli nieoczekiwanie pokonać lądem. _
”Ekspedycja. Historia mojej miłości”. (…) 6 sierpnia 1930 obok wyspy przepływa MS Bratvaaga, na którym znajduje się grupa naukowców, to wyprawa badawcza na Ziemię Franciszka Józefa. Ekspedycją dowodzi norweski geolog Gunnar Horn.
Dwóch członków wyprawy, myśliwi Olav Salen i Karl Tusvik spacerując po plaży znajdują pokrywkę słoika. Idą dalej i trafiają na resztki połamanej łodzi, do połowy zagrzebanej w lodzie. Jest przywiązana do sań i załadowana zamarzniętym sprzętem. Na rękojeści bosaka odczytują napis: Wyprawa Polarna Andréego.
(…) Na płaskiej półce skalnej, tuż nad saniami i łodzią, znajdują Salomona Augusta Andréego, który jakby siedzi z tułowiem opartym o skałę i wyciągniętymi nogami. Trzydzieści kroków dalej znajdują zwłoki jeszcze jednego człowieka. Nils Strindberg leży jak długi w małej szczelinie. Jego ciało przykryto kamieniami. Myśliwi z Bratvaaga wspólnymi siłami wykopują dwa trupy spod grubej warstwy lodu. Ciała przenoszą na statek, podobnie jak sanie, łódź i kilkaset przedmiotów. Szukają trzeciego uczestnika wyprawy. Ale Knut Fraenkel przykryty jest lodem, odnajdą go później przebijając jego czaszkę kilofem (…)
Szłaś ich śladami. Na wyspie siadłaś na półce, na której znaleziono ciało Andréego.
Patrzyłam na to samo, na co on patrzył umierając. Znaleziono przy nim broń z nabojami i morfinę, która starczyłaby spokojnie na odebranie sobie życia. Wiele przedmiotów należących do ekspedycji znalazło się w Muzeum na Svalbard. W Gränna, gdzie urodził się Salomon August Andrée, znajduje Centrum Polarne, ma bardzo duży magazyn, którego nikt nigdy nie przejrzał.
Mam plan, żeby pojechać raz jeszcze na Wyspę Białą i przeprowadzić tam wykopki archeologiczne. Bo takie badania nigdy jeszcze nie zostały przeprowadzone.
Nie odpuszczasz.
Pewnego lata jeździłam do miejsc, w których uczestnicy wyprawy spędzali swoje wakacje. Wchodziłam na podwórka, stawałam w ogrodach, chłonęłam energię miejsc. Wyobrażałam ich sobie. Wtedy do mnie dotarło, że ze wszystkich ludzi na świecie, to właśnie ja wiem najwięcej o tej ekspedycji. I jeżeli ktokolwiek ma rozwiązać jej zagadkę, będę to ja.
A jeśli to nigdy się nie wydarzy? Te dwie strony z twojej książki pozostaną bardzo prawdopodobnymi, ale jednak wciąż domysłami? Kiedy uznasz, że dalsze poszukiwania zakrawają na szaleństwo?
Dlaczego zginęli? Prawda jest taka, że chyba nie chcę dotrzeć do tego ostatecznego wniosku. Nie wiem co wtedy miałabym robić. Sama podróż jest ważniejsza, niż cel. Czy to brzmi jak szaleństwo?
”Ekspedycja. Historia mojej miłości”, Bea Uusma, tłumaczenie Justyna Czechowska, Wydawnictwo Marginesy. Książka w 2013 roku została wyróżniona prestiżową szwedzką nagrodą literacką Augustpriset.
Obejrztj też: #dziejesiewkulturze