Trwa ładowanie...
recenzja
04-12-2012 16:08

Okienko dla misia i okno na świat

Okienko dla misia i okno na światŹródło: "__wlasne
d4j7rgj
d4j7rgj

Według ogólnodostępnych danych statystycznych jest w Polsce około 7,5 miliona osób, które były już na świecie, gdy spikerka Maria Rosa-Krzyżanowska wypowiedziała historyczne słowa: „Dobry wieczór, mili telewidzowie. Doświadczalna Stacja Telewizyjna rozpoczęła swój próbny program…”. Odsetek rzeczywiście pamiętających początki polskiej telewizji jest pewnie o połowę mniejszy, bo przecież w pierwszych latach jej funkcjonowania odbiorników było jak na lekarstwo, zasięg nie taki jak dziś, a świadomym odbiorcą można było wszak zostać dopiero po osiągnięciu pewnego wieku – ale nadal znaczący. Wystarczyło się urodzić kilka lat później, niż sama TVP, by zachować w pamięci niezatarte wspomnienie Misia z okienka, Teatrzyku dla przedszkolaków, Przygód gąski Balbinki czy Jacka i Agatki… a także podglądanej ukradkiem Kobry, z której niewiele się rozumiało, ale i tak największą atrakcją był ten animowany gad, wypełzający jakby z wnętrza telewizora i na ekranie (o połowę mniejszym, niż najmniejszy monitorek komputerowy)
prezentujący jadowity wężowy uśmieszek…

Czy jednak Dariusz Michalski spisał tę historię Telewizji Polskiej tylko dla czytelników z generacji 50+, by budzić w nich tęsknotę za tym, co pierwsze i (w domyśle) najlepsze, względnie odwrotnie – by ugruntować w nich przekonanie o mizerii jedynego ówczesnego środka przekazu wizualnego? Czym była TVP przez pierwszych trzydzieści parę lat swojej egzystencji – instrumentem szerzenia wysokiej kultury, narzędziem nieskomplikowanej masowej rozrywki czy tubą propagandową komunistów? A później, czy zmieniła się na lepsze, czy na gorsze?

Odpowiedź na pierwsze pytanie wydaje się stosunkowo prosta – oczywiście, że nie! Choć pewnie istotnie chętniej sięgną po tę monografię osoby będące plus minus rówieśnikami autora i nieco starsze, i pewnie doznają przy tym silniejszych lub słabszych porywów nostalgii (jeśli nawet wśród tych kilku milionów znajdą się tacy, którzy nie wspominają pozytywnie ANI JEDNEGO zapamiętanego z tamtych lat programu, nie sądzę, by było ich wielu), to sposób, w jaki została napisana, czyni ją dostępną również dla czytelników niepamiętających telewizji innej niż ta, którą oglądamy dziś. Wbrew przymiotnikowi w tytule opowieść nie składa się z samych superlatyw; przedstawia telewizję i jej ludzi w sposób maksymalnie obiektywny, bez tuszowania niedociągnięć i wpadek, bez ukrywania konotacji politycznych co poniektórych funkcyjnych i wynikających z tego szkód dla repertuaru i obsady. Bo nie da się ukryć – szkody były, i to zwykle niewspółmiernie duże do rzekomych przewinień względem obowiązującej linii programowej. Gdy dziś
czytamy, jak to o mało nie doszło do zdjęcia Kabaretu Starszych Panów z powodu, że jest „jakiś antyproletariacki”, jak kilkanaście osób wyleciało z pracy za „program proamerykański, nihilistyczny i narkotyczny”, w którym aktorkę odtwarzającą słynne ujęcie portretowe Marilyn Monroe uznano za „dziwkę tarzającą się po radzieckiej fladze”, jak legendarnego Wicherka zrugano za zapowiedź „zimnych wiatrów ze wschodu” – porywa nas śmiech pusty, ale to przecież nie dowcip, to prawda…

Z drugiej jednak strony - co stara się pokazać autor i o czym może zaświadczyć starsze pokolenie telewidzów - były jednak obszary, w których propaganda miała znaczenie znikome albo zgoła żadne, a które kształtowały w mniejszym lub większym stopniu gust artystyczny, poziom wiedzy i nawet morale odbiorców.Doskonały Teatr TV, zaznajamiający widzów z klasyką światową i polską; wspomniany już Kabaret Starszych Panów; oryginalne produkcje dla dzieci, poczynając od Uli z I b czy Bolka i Lolka, a kończąc na klubie Niewidzialnej Ręki, dającym o wiele lepsze rezultaty wychowawcze, niż osławione przymusowe „czyny społeczne”; wreszcie programy kulturalne (Pegaz) i popularnonaukowe (o których będzie mowa w części 2).

d4j7rgj

Michalski przy tym stara się nie narzucać swojego subiektywnego punktu widzenia i choć zdarza mu się czasem przemycić własne zdanie w kwestii różnic między „tamtą” a „tą” telewizją, opiera się przede wszystkim na wyliczaniu faktów i na cytowaniu wypowiedzi osób związanych z TVP w różnych okresach jej egzystencji. Prócz kwestii repertuarowych w części 1 znajdziemy też rozdziały poświęcone aspektom technicznym – pracy operatorów i scenografów, o ileż trudniejszej bez pomocy dzisiejszej nowoczesnej elektroniki, a przecież dającej całkiem udane rezultaty.

Tak, to BYŁA bardzo dobra telewizja – zwłaszcza jak na owe czasy.

I to JEST bardzo dobra książka.

Pozostaje tylko czekać na tom drugi, w którym – jak zdradza zamieszczony pod koniec spis treści – znajdą się między innymi opowieści o serialach, teleturniejach, kabarecie Olgi Lipińskiej, Studiu 2…

d4j7rgj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4j7rgj