Ocalona z rzezi wołyńskiej
Nienawiść do Ukraińców
Kiedy Sylwia Zientek załatwiała sprawy związane z aktem zgonu swojej matki, pracownica urzędu stanu cywilnego na Pradze zapytała ją o miejsce urodzenia zmarłej kobiety. "Kolonia Marusia" - podała bez wahania. Dziwna nazwa wywołała śmiech urzędniczki. Petentka wyjaśniła, że to miejscowość na Wołyniu, która w 1937 roku należała do Polski. Kobieta pamiętała, że matka z przykrością patrzyła na swój dowód osobisty z wpisanym miejscem urodzenia ZSRR. "Dzisiaj jest tam Ukraina" - wyjaśnił siedzący obok urzędnik. "I wpisali jej do aktu zgonu miejsce urodzenia: Ukraina, Okrutna przykrość, wręcz zniewaga dla kogoś, kto nienawidził Ukraińców tak bardzo jak ona."
Kiedy Sylwia Zientek załatwiała sprawy związane z aktem zgonu swojej matki, pracownica urzędu stanu cywilnego na Pradze zapytała ją o miejsce urodzenia zmarłej kobiety. "Kolonia Marusia" - podała bez wahania. Dziwna nazwa wywołała śmiech urzędniczki. Petentka wyjaśniła, że to miejscowość na Wołyniu, która w 1937 roku należała do Polski. Kobieta pamiętała, że matka z przykrością patrzyła na swój dowód osobisty z wpisanym miejscem urodzenia ZSRR. "Dzisiaj jest tam Ukraina" - wyjaśnił siedzący obok urzędnik. "I wpisali jej do aktu zgonu miejsce urodzenia: Ukraina. Okrutna przykrość, wręcz zniewaga dla kogoś, kto nienawidził Ukraińców tak bardzo jak ona."
"Kolonia Marusia" to nie tylko miejsce urodzenia matki Sylwii Zientek, ale także tytuł książki, w którym autorka rozlicza się z przeszłością i prezentuje burzliwe losy swoich bliskich, którzy musieli uciekać z Wołynia przed agresją ukraińskich sąsiadów. Nie jest to pierwsza próba opowiedzenia rodzinnej historii (wcześniej Zientek napisała "Złudzenia, nerwice i sonaty" ), ale dopiero w "Kolonii Marusia" udało jej się przedstawić szczegółowy i bolesny obraz dramatu matki Haliny i jej bliskich. Bo tylko w ten sposób mogła odzyskać "spokój ducha i kontrolę nad swoim życiem".