Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:04

Nudne losy amerykańskich dżentelmenów

Nudne losy amerykańskich dżentelmenówŹródło: Inne
d1ik7yj
d1ik7yj

Klub Dantego snobuje się na modny od kilku lat trend oswajania klasyki, tradycji intelektualnej czy wręcz spuścizny kulturowej, z pomocą gatunków powszechnie uważanych za przynależące do kultury popularnej. Za największego propagatora tego nurtu uważa się Umberto Eco, który w pisząc Imię róży stworzył opowieść o filozofii i problemach religijnych początku XIV w., zaklinając je w kryminał. Za jego przykładem poszli inni, dokonywanie tego typu mariaży jest już czymś oczywistym, pożądanym i zwykle przynoszącym dobry skutek, jeśli nie artystyczny, to chociaż komercyjny. Młody Matthew Pearl zdecydował się natomiast na krok bardziej wyrafinowany, udostępnia nam Dantego przefiltrowanego przez obciążoną głębokim niezrozumieniem recepcję twórczości genialnego Włocha w Stanach Zjednoczonych początku epoki rekonstrukcji i ożenionego z thrillerem o seryjnym mordercy. Pomysł ten wygląda szalenie atrakcyjnie: w 1865 r. śmietanka intelektualna bostońskiego Harvardu zabiera się za pracę nad przekładem Boskiej komedii.
Prym wiedzie poeta Henry Wadsworth Longfellow, pomagają mu: jego przyjaciel James Russell Lowell, lekarz Oliver Wendell Holmes, historyk George Washington Greene i potencjalny wydawca James T. Fields. Oczywiście arcydzieło średniowiecznej literatury jest dostępne w języku angielskim, ale w tłumaczeniu synów Albionu, zespół ma zaś ambicję, aby powstał w Nowym Świecie. Chcą w ten sposób nie tylko przybliżyć Boską komedię swoim rodakom, ale również rzucić wyzwanie ówczesnemu centrum kulturowemu, czyli Europie. Wypada jeszcze wspomnieć, że w owym okresie liczba Włochów w Stanach Zjednoczonych nie była zbyt duża, a nawet jeśli takowi się znaleźli, to raczej stanowili emigrację zarobkową, a nie intelektualną. Panowie z „Klubu Dantego” studiują najpierw z zapałem język włoski w jego toskańskim dialekcie i systematycznie przekładają kolejne pieśni Piekła. Cała ta zabawa nie podoba się szacownemu Harvardowi, ostoi protestanckiego purytanizmu, który niechętnie patrzy na katolicko-papistowskie dzieło Dantego i
nie widzi potrzeby, aby mącić umysły zmęczonych wojną secesyjną rodaków. Kiedy więc bostoński sędzia, a potem pastor unitariański zostają zamordowani, a poszlaki wskazują, że zbrodniarz kieruje się dantejskimi opisami piekła, „Klub Dantego” z grupki wybitnych osób staje się nagle czymś bardzo podejrzanym.

Wypada Matthew Pearla osadzić gdzieś w piątym, może szóstym kręgu inferna za zmarnowanie tak znakomitego pomysłu i materiału na powieść. Sprawny, doświadczony i utalentowany pisarz, posiadający taki materiał i wiedzę, stworzyłby książkę wybitną, arcydzieło może. Tymczasem Klub Dantego, po początkowym zainteresowaniu, staje się koszmarem nudy. Naprawdę wiele wysiłku kosztowało mnie znoszenie opisów codziennej egzystencji dziewiętnastowiecznego dżentelmena, sztampowe dialogi prowadzące donikąd, niezrozumiałe zachowanie postaci. Thriller, w którym nie ma się ochoty przewrócić następnej kartki, jest nieporozumieniem. Najlepszym przykładem niech będzie opis mordu dokonanego na sędzim Healeyu, okrutny i obłąkańczo pomysłowy, jednak Pearl w ogóle mnie nim nie przeraził, bo nie chyba tego uczynić nie potrafi. Podał go jednostajnie, rozwlekł na kilku stronach i w efekcie żadnych dreszczy. Podejrzewam, że autor celowo stosował obstrukcję akcji, aby tym mocniej uderzyć w rozwiązaniu akcji. Tak też się dzieje, ale
z kolei za szybko – podana od niechcenia, na kilkunastu stronach cała postać, motywacja, związki z dotychczasową fabułą.

Rok 1865 to data niesłychanie ważna w historii Stanów Zjednoczonych, żołnierze powracający z frontu nagle orientują się, że uwolnieni przez nich Murzyni zajmują im miejsca pracy, a nasilająca się emigracja Irlandczyków, potem Włochów i katolickich Niemców powoduje, że w tradycyjnie protestanckich miastach buduje się coraz więcej papistowskich świątyń. Powstaje cały ruch natywistów, obrońców modelu życia WASP, dochodzi walk i linczów. Pokonane i okupowane Południe zieje nienawiścią do Jankesów. Takie tło daje wiele możliwości, tymczasem w Klubie Dantego w ogóle tego nie ma. Harvardzcy intelektualiści żyją w oderwaniu od społecznej burzy, która ma miejsce za oknami ich domów. Pominę milczeniem już taki szczegół, że poza postaciami Longfellowa oraz Holmesa seniora pozostali bohaterowie powieści są jednowymiarowi, nawet pierwszy czarny policjant w Bostonie, Nicholas Rey, mający potencjał, by stać się o wiele barwniejszą postacią.

A co z Dantem? Cóż, każdy kto spotkał się z Boską komedią, wie ile jest możliwości interpretacji, sposobów odczytania, tematów do niekończących się do rozważań, wszak tym różni się między innymi arcydzieło od książki kucharskiej. U Pearla nie bardzo – dyskusje „Klubu Dantego” nad przekładem są na żenującym poziomie (czym udowadniają chyba, czemu wówczas Harvard był naukową prowincją), a w zasadzie Piekło w powieści zostaje potraktowane jako instrukcja dla obłędu mordercy. Dla mnie Pearl zgotował jakąś dziwną torturę, zapewne czymś czytelniczo zgrzeszyłem, że dałem się skusić reklamie i zabrać się za lekturę Klubu Dantego. Może nie jest to krąg dziewiąty, nie spotykamy się Lucyferem grafomanii, jednak jest to powieść bardzo zła, a nade wszystko niemiłosiernie i męcząco nudna, godna najwyższego niepolecenia.

d1ik7yj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1ik7yj

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj