Wołomin opowiada
Dziad i Wariat to nie jedyni przedstawiciele grupy wołomińskiej. W jej historii na trwałe zapisały się strzelanina w gołębniku i kradzież specjalnego papieru z Niemiec, z którego miały zostać wydrukowane fałszywe ruble. Do jednej z najbardziej nieprawdopodobnych scen, jakie opisują w "Nowym alfabecie mafii" autorzy należy śmierć Kikira, czyli Andrzeja C., kierującego gangiem markowskim, działającym wspólnie z "Wołominem".
"Kikir nie chylił karku nawet przed samym Dziadem. We wrześniu 2000 roku w miejscowości Emilianów na trasie pomiędzy Warszawą a Wyszkowem z broni maszynowej ostrzelano samochód, którym jechał z żoną. Kikir miał przestrzeloną tętnicę, dostał też w ramię. Umieszczono go w szpitalu wojskowym przy Szaserów, przeszedł operację ręki i trafił na rehabilitację. Ale do zdrowia już nie wrócił. Miesiąc po zamachu do jego sali na drugim piętrze szpitala wszedł mężczyzna przebrany za księdza, z bronią ukrytą pod sutanną. Władował w Kikira cały magazynek. Strzały były śmiertelne".