Nazwa i teoria czarnej żółci
Każda choroba, nawet najbardziej tajemnicza, ma swoją nazwę. Nie inaczej jest z rakiem. Jego nazwa pojawiła się wraz z pismami Hipokratesa, jednego z najsłynniejszych greckich lekarzy, tego samego, który opracował zasady etyczne, jakimi powinien kierować się każdy lekarz.Nowotworowy guz skojarzył się Hipokratesowi z krabem: wprawdzie mało który nowotwór przypomina kształtem to zwierzę, ale obraz był bardzo sugestywny. W dodatku pasował do teorii Hipokratesa, którą później rozwinął inny lekarz, Klaudiusz Galen, o tak zwanych humorach, czyli cieczach, które są w każdym ludzkim organizmie. To krew, flegma, żółć i czarna żółć - każda z nich ma inny kolor i każda - jeśli jest jej za dużo - odpowiada za inną chorobę. Rak miał pochodzić od nadmiaru czarnej żółci i w związku z tym być chorobą całego organizmu.
Obaj Grecy uważali, że lepiej zostawić pacjenta z rakiem samemu sobie i go nie leczyć, wtedy pacjenci żyją dłużej, zwłaszcza, że i tak nic się nie da zrobić, po co więc pomnażać ich cierpienie. Przez wieki trudno było lekarzom uwolnić się od tej teorii. Nie usuwano guzów, bo takie operacje byłyby dowodem na głupotę, skoro i tak po wycięciu guza czarna żółć znów napłynie. Z jednej strony - przez wieki nikt raka nie operował, z drugiej - teoria Hipokratesa i Galena oszczędziła cierpienia wielu ludziom. Biorąc pod uwagę fakt, że nie było znieczuleń i antybiotyków, zabiegi chirurgiczne przeprowadzano albo w zimnych średniowiecznych klinikach, albo - najczęściej - na brudnym zapleczu zakładu balwierskiego, niezbyt czystym nożem, za to z unieruchomieniem pacjenta skórzanymi pasami.